sobota, 10 maja 2014

Fourteen.

-Nie muszę chyba pisać tego, bo widzicie czerwoną czcionkę, więc tak, ten rozdział będzie zawierał nie odpowiednie treści- 
https://www.youtube.com/watch?v=UYN3uOtYMhc (w momencie kiedy będzie napisane można włączyć)  jeśli nie działa to w YouTube wpiszcie "Chopin Nocturne op. 9 no. 1" 

Natychmiast zaczęłam szukać jakiejś wymówki. Miałam przeczucie, że kiedy chodzi o seks, Harry nie był delikatny - a wolałabym stracić dziewictwo z kimś delikatnym. Kto chce przeżyć swój pierwszy raz z kimś tak szorstkim? Niektóre dziewczyny chciałyby tego, a to mogłoby nawet podchodzić pod gwałt, ale ja nie byłam jedną z nich. Wcale. Nigdy nie byłam zainteresowana chłopakami, bo do żadnego nie poczułam tego czegoś, byłam niemniej jednak dziewczyną, która śniła o swoim pierwszym razie z dobrze wyglądającym chłopakiem, który troszczy się o Ciebie. 

Harry nie troszczy się o mnie. 

To jedna rzecz, którą wiem. 

Ale... czy Harry troszczył się o kogokolwiek? 

Moje oczy napotkały worek z ciałem i było już pełno krwi formującej się wokół niego. I właśnie kiedy Harry chciał mnie dotknąć wypaliłam. - Ciało. 

Na moment Harry wyglądał jakby nie wiedział o co chodzi. I wtedy doszło to do niego. Trochę podirytowany, spojrzał na worek i wymamrotał - Zapomniałem o tym. 

Jak można zapomnieć o martwym ciele leżącym w worku na zewnątrz kuchni? 

Harry westchnął i powiedział - Idź na górę, będę tam za minutę. 

Moja twarz zbladła. - Czy ty mnie zgwałcisz? 

Wyglądał jakby moje pytanie zabrzmiało zabawnie, jakbym opowiedziała mu kawał. Szczerze Louis śmiał się z moich żartów wcześniej w samochodzie. Miał dobre poczucie humoru. Poczucie humoru Harry'ego było bardziej....

Pokręcone. 

- To nie jest gwałt jeśli tego chcesz. - odpowiedział. 

- To jest stereotyp, który jakoś się nie sprawdza w tym momencie zresztą. - syknęłam gorzko. 

Ciało Harry'ego zmroziło się od tonu mojego głosu. Moje ciało się naprężyło gdy jego uśmiech zniknął. - Claire. Nie mów do mnie w taki sposób. - Jego oczy popatrzyły na mnie cierpko, a moje gardło zacisnęło się przez to spojrzenie.
Przez moment stałam tam, niechętna by coś powiedzieć. Ale gdy wyglądał na usatysfakcjonowany tą ciszą, bunt wzrósł i powiedziałam. - Szacunek działa w obie strony, wiesz o tym. 

Zamarzł i kontynuowałam. - Nie możesz oczekiwać, że będę Cię szanowała po tym jak nie zrobiłeś niczego by na to zasłużyć. 

- Masz rację. - odpowiedział, patrząc mi w oczy. Próbowałam utrzymać równowagę. Jego ciało po prostu górowało nade mną. Pamiętałam, że przed chwilą zabił mężczyznę bez żadnych wyrzutów sumienia, mimo, że mężczyzna chciał mnie zabić. 

Dał krok w moim kierunku i zmusiłam siebie by się nie odsunąć. Każdym innym razem gdyby to zrobił, odsunęłabym się. Nie. Musiałam mu pokazać. Pokazać mu co? Nie wiedziałam jeszcze. - Wiesz, że mogę Cię zabrać do jakiejś śmierdzącej piwnicy i Cię kurwa zgwałcić nie zważając na nic. - Jego głos był niemal kojący, ale była w tym jakaś groźba, która przyprawiła moją skórę o dreszcze. - Mógłbym sprawić, że marzyłabyś o tym byś nigdy nie urodziła się dziewczyną. Mógłbym Cię głodzić. Mógłbym Cię bić. Mógłbym zmusić Cię byś brała narkotyki. Cholera, naprawdę mógłbym wyrządzić Ci wiele szkód. Mógłbym wywrócić twój świat do góry nogami. - Obrazy przeleciały w mojej głowie i naprawdę zaczynałam żałować, że stałam tak blisko niego. Nawet pochylił się tak by jego usta niemal dotykały mojego ucha i wyszeptał. - Podsumowując, powinnaś mi dziękować. 

W innym znaczeniu: Powinnaś się mnie bać. 

Otępiało, wymamrotałam - Jesteś draniem bez serca. 

Spodziewałam się, że uśmieszek pojawi się na jego twarzy i powie coś drwiącego. Zamiast tego odsunął się, popatrzył mi w oczy i powiedział rzeczowo - To się nazywa przystosowanie. 

To się nazywa przystosowanie? 

Co do cholery to miało znaczyć? 

Po wypowiedzeniu tego Harry zbliżył się do worka i podniósł go, trzymając jak najdalej od jego ciała by uniknąć pobrudzenia się krwią. Natychmiast zaczęłam iść na górę, nie chcąc patrzeć jak pozbywa się ciała.

W tym samym momencie jak szłam na górę, moje myśli błąkały.

Co miał na myśli przez "przystosowanie"?

Czy to tyczyło się Desa? Czy czuł, że musi być bez serca by przeżyć? To wszystko było zagmatwane. Nie mogłam rozgryźć Harry'ego. I ciągle byłam w szoku po tym co mi powiedział, że mógłby mi zrobić. Musiałam to przyznać. Nie był taki zły dla mnie. Mógłby mnie zgwałcić. To, powyżej wszystkiego, dziwiło mnie. Fran mówiła, że robił dziewczynom straszne rzeczy.

Nie zrobił nic absolutnie strasznego w stosunku do mnie.. na długą metę.. wszystko co zrobił to uderzył mnie. Mocno. Ale to było nic w stosunku do rzeczy, które zrobił innym dziewczynom.

Ta myśl wypełniła mnie strachem gdy weszłam do jego pokoju. Poczułam się tak trochę, dumna z siebie. Znalazłam go bez żadnego problemu. Chwała. Ale gdy usiadłam na jego nie pościelonym łóżku, strach skręcił mój żołądek. Czy to był ten czas? On częściowo powiedział, że mnie nie zgwałci. Więc co zamierzał zrobić?

Zaczekałam kilka minut zanim usłyszałam odgłos stóp. Moje serce zaczęło szybciej im bliżej był i trzymałam poduszkę przede mną, jakby to była tarcza. Patrzyłam na drzwi czekając aż wejdzie i zacznie się maniakalnie śmiać jak w horrorach gdy nie masz już gdzie uciec.

Zamiast tego Harry wszedł trzymając stereo w rękach. Tak, stereo. Z głośnikami i w ogóle. Nic do mnie nie powiedział gdy postawił stereo na szafce, pochylając się by podłączyć to. Tak naprawdę miał z tym kilka problemów dostając się do kontaktu, bo znajdował się za szafką i patrzyłam jak przeklina pod nosem, wyglądając na trochę podirytowanego kiedy delikatnie mówiąc nie za bardzo łagodnie odsunął szafkę by dostać się do kontaktu. Kiedy już wreszcie podłączył, sprawdził płytę, zamknął i włączył.

Co on wyprawiał?

*proponuję włączyć sobie piosenkę, taka moja sugestia*

Nacisnął play i natychmiast pokój wypełniła łagodna, muzyka grana na fortepianie. Harry przejechał ręką przez swoje włosy i nareszcie na mnie spojrzał. Moja "tarcza" została lekko opuszczona i zapytałam z zawahaniem. - Co ty robisz?

- Puszczam muzykę. - odpowiedział ostrożnie.

- Dlaczego?

Znalazł jakiś obiekt leżący na podłodze i oglądał go jakby był artefaktem. - Musisz pytać o wszystko co robię?

Muzyka zwolniła na moment po czym znowu płynęła jeszcze bardziej zdecydowanym rytmem, była bardzo melodyjna, brzmiała tak... romantycznie.

Natychmiast poczułam jak mój nastrój się zmienia. Harry postawił obiekt na szafce i podążył w moim kierunku. Jednak gdy był już blisko, ścisnęłam poduszkę obronnie, ale on wyrwał mi ją z moich rąk i rzucił na podłogę. Bezzwłocznie złapał mnie za kostki i przyciągnął mnie do siebie, oplatając moimi nogami jego talię. Uśmieszek pojawił się na jego ustach gdy spojrzał na mnie.

Natychmiast próbowałam się odsunąć, niechciane łzy gromadziły się w dużych ilościach. - Nie, Harry! Proszę nie rób tego.

- Shh, - uciszył mnie, pochylając się do przodu by złączyć nasze ciała razem. Muzyka powoli rosła. Pomysł Harry'ego z muzyką był mądry. Muzyka mogła działać na Ciebie, sprawić, że czułaś się w określony sposób słuchając jej. Słuchanie heavy metalu mogło zadziałać tak, że czułabym się jak jakaś ostra dziewczyna, słuchając rapu poczułabym się jak gangster. Słuchając tej muzyki moje nerwy się uspakajały, ale nawet z nią, moje serce się zatrzymało w momencie gdy Harry zbliżył nas do siebie.

- Nie! - zapłakałam. Odsuwając się, ale moje plecy dotykały łóżka. On praktycznie leżał na mnie, a moje nogi były mocno splecione na jego talii.

- Głodź mnie! Bij mnie! Zamknij mnie! Wszystko tylko nie to! - Gwałt musiał boleć. Pamiętałam jak wsadził palec we mnie i jak bardzo to bolało. Nie mogłam sobie wyobrazić czegoś o wiele większego we mnie w tym momencie.

- Ja Cię kurwa nie zamierzam zgwałcić! - Harry warknął nagle, tak, że musiałam się zamknąć. Jego oczy były ciemne i wpatrywały się we mnie gorączkowo. - Więc przestań się tak zachowywać Claire! Kurwa!

- Więc co zamierzasz zrobić? - zapytałam kiedy muzyka się zatrzymała. Moment ciszy przed tym jak popłynęła symfonia dźwięków fortepianu. Jeszcze raz, muzyka zaczęła wybrzmiewać, a ja spojrzałam Harry'emu w oczy. Mogłam zobaczył moje własne odbicie w jego oczach.

I na moment, patrzył po prostu w moje oczy z ekspresją, której nie mogłam odczytać. Nie była sentymentalna, ale jednocześnie nie wyrażała złości. Nic nie powiedział. Tylko przyciągnął mnie bliżej, a moje ciało nieoczekiwanie zareagowało. Zamknęłam oczy, kiedy poczułam jego ciężar na sobie, a jego klatka piersiowa przycisnęła moją.

Cholera! Moje ciało właśnie mnie zdradziło!

Jego usta przycisnęły się do mojej szyi i zaczął całować i ssać, prawie bez opamiętania. Nie wiem kiedy to się pojawiło, ale czułam jego pożądanie. Moje ciało oczywiście chciało zbliżyć się ku jego wybrzuszeniu, ale dałam sobie na wstrzymanie, zaciskając zęby. Ręce Harry'ego były na moich biodrach, pod koszulką dotykając mojej skóry.

Muzyka płynęła w tle. Naprawdę pomagała. Ale nie chciałam tej pomocy. Chciałam bronić się przed Harrym tak bardzo jak zdołam. Niestety, mogłam poczuć uderzenie gorąca, a moje serce biło kilka razy mocniej niż zwykle i zastanawiałam się czy też to słyszy.

Odsunął się na chwilę, zdejmując z siebie koszulkę i ukazując swoją silną klatkę piersiową i umięśniony brzuch. Moje oczy nie mogły zrobić nic innego tylko wpatrywać się w to co przed chwilą zostało odsłonięte. Harry zaczął zdejmować moją koszulkę dopóki szybko nie złapałam jego nadgarstka umożliwiając mu to.

- Nie rób tego. - powiedziałam szybko.

Z jakiś powodów nie nalegał. Zamiast tego zaczął całować linię wzdłuż mojego obojczyka. Przygryzłam dolną wargę, próbując powstrzymać wszystkie myśli, który pojawiły się w mojej głowie. Zignorowałam też całą przyjemność i próbowałam nie dawać poznać niczego po sobie.

- Jak daleko zaszłaś? - zapytał nagle, jego głos był ochrypły. Odchylił głowę by na mnie spojrzeć.

Wtedy zauważyłam, że jego włosy naprawdę kręciły się na końcach, okalając jego twarz. Zastanawiałam się czy używa żelu lub czegoś by jego loki wyglądały tak jak teraz.

- Zaszłaś dalej niż teraz? - zapytał kiedy nie odpowiedziałam.

Pokręciłam głową.

Uśmiech wkradł się na jego usta, gdy powiedział bezczelnie - Lepiej się trzymaj.

Co do cholery miał na myśli przez to?

Odsunął się teraz klęcząc przy łóżku, odsuwając tym samym moje nogi od niego na chwili, natychmiast je złączyłam, ale jego ręce stanowczo chwyciły moje kolana i rozdzielił je. Nawet jeśli byłam ubrana, miałam przeczucie czego chciał.

- Powiedziałeś, że mnie nie zgwałcisz. - zaprotestowałam słabo, czując jak trzęsą mi się nogi. Cholera. Okej, moje ciało było trochę podniecone teraz. Ale to nie była moja wina. Harry był, trzeba to stwierdzić, bardzo odpowiedni w całym swoim wyglądzie co dziewczyny mogły oczywiście docenić. I muzyka w tle na pewno dodawała -

Z moich ust wydostał się zaskoczony skowyt - degradujący trochę moją dumę - kiedy Harry nagle szarpnął spodnie zasłaniające moje nogi zsuwając je na podłogę. Kiedy zobaczył, że miałam na sobie jego bokserki, prawie rozbawiony uśmiech pojawił się na jego ustach. Zaczęłam się wiercić, ale Harry powstrzymał moje ruchy. Zaczął ściągać bokserki, a moje policzki były jeszcze bardziej czerwone. Nawet jeśli widziałam mnie nagą wcześniej, to było trochę krępujące przez jego oczywistą bliskość.

- Przestań. - powiedziałam słabo.

- Oboje wiemy, że tego nie zrobię. - odpowiedział prosto kiedy zsunął bokserki z moich nóg.

Zakłopotana, nie mogłam spojrzeć mu w oczy, bo patrzył się w miejsce pomiędzy moimi nogami. - Harry -

Zakrztusiłam się, gdy Harry opuścił głowę. Kiedy jego usta spotkały moją kobiecość, moje usta szeroko się otworzyły i moje ciało zesztywniało gdy zaczął pracować swoimi ustami.

Słodki Boże...

Fala przyjemności natychmiast obficie mnie zalała gdy Harry zaczął lizać moją łechtaczkę. Mój oddech przyspieszył w kilka sekund od kontaktu i przyjemność, którą czułam kompletnie mną zawładnęła.

Ruszyłam nogą przez przypadek i Harry przestał nagle.

Odsunął się na moment - czy ja chciałam żeby przestał - i założył moje nogi na jego biodrach umożliwiając mi ruch. Wydawało się, że był bardzo skupiony na tym co robił i nawet na mnie nie spojrzał gdy znowu obniżył głowę. Widok jego brązowych kręconych włosów między moimi nogami powodował, że chciałam jęknąć, ale się powstrzymałam.

Nie spodziewałam się tego. Nigdy przedtem nie czułam takiej przyjemności. To było takie przytłaczające.

Bez mojej zgody moje biodra wysunęły się w jego stronę chcąc więcej. Poczułam jego chichot i zadrżałam trochę. - Lubisz to. - stwierdził zadowolony z siebie.

Nie odpowiedziałam. Czekałam tylko, aż zacznie kontynuować. Czy ja chciałam, żeby kontynuował?

Oh mój Boże, tak.

Przysunął swoją rękę by sobie pomóc, jego usta poruszały się sprawnie po mojej delikatnej skórze. Wiedziałam jak mokra byłam w tym momencie, więc kiedy wsunął we mnie palec, nie bolało mnie to.
W rzeczywistości, to...

...to było dobre.

Kiedy jego kciuki zaczął masować moją łechtaczkę, wypuściłam drżące jęknięcie. Wiedziałam, że uśmiechnął się w tym momencie, ale nie obchodziło mnie to. To było cholernie przyjemne! Tak bardzo, że musiało być nie prawdziwe. Musiałam śnić.

W tym momencie, praktycznie ledwo dyszałam i trzymałam się pościeli oraz wbijałam paznokcie w poduszkę jakbym musiała się o coś podpiąć.

Mój orgazm był blisko. Mogłam poczuć jak przyjemność rosła w moim brzuchu.

Nie mogąc się kontrolować, zaczęłam mówić - Szybciej. Szybciej, Harry. Proszę Cię, nie przestawaj.

Zaczął poruszać się szybciej. Teraz czułam jak ruch we mnie był zmiksowany z jego językiem i ustami, podwajając doznania. Zacisnęłam powieki mocno i pozwoliłam oddać się temu uczuciu ekstazy, która unosiła się ciężko w powietrzu, wypuściłam drżące jęknięcie, gdy moje ciało doznało uczucia roznoszącej się przyjemności. Harry kontynuował pracę ustami i językiem gdy mój orgazm wreszcie rozniósł się po całym moim ciele. W między czasie moje ręce odnalazły burzę loków Harry'ego i przybliżyłam go do mnie. Kiedy skończyłam, poczułam się strasznie zmęczona.

Muzyka cały czas wybrzmiewała w tle, w tym momencie fortepian był wyraźnie słyszalny.

Harry wstał i mogłam ciągle zobaczyć oczywiste wybrzuszenie w jego spodniach. Jednak ja leżałam na łóżku i próbowałam złapać oddech.

Poczułam się jakbym opuściła tą planetę. I wróciła. Miałam nadzieję, że nie powie czegoś w stylu "Oh teraz powinnaś zrobić to samo dla mnie". Naprawdę nie miałam w ogóle energii. Więc poczułam ogromną ulgę, gdy Harry opuścił pokój, prawdopodobnie by ulżyć i sobie.

Leżałam tak dobre pół godziny, po prostu wpatrując się w sufit. Czy to naprawdę się stało?

Czy Harry doprowadził mnie do orgazmu?

I co ważniejsze: Czy mi się to podobało?

Muzyka ze stereo koiła moje nerwy. Ostatecznie wstałam jednak z łóżka i nałożyłam jego bokserki razem z spodniami dresowymi. Nie wiedziałam co Harry robił, ale postanowiłam, że wyjdę z pokoju. Zatrzymałam się przy stereo i wyłączyłam muzykę. Odłączyłam go z kontaktu bardzo szybko i wyszłam na korytarz. Wszystkie światła, które włączyłam dzisiaj były znowu wyłączone. Przygryzając wargę, zaczęłam znowu wszystkie włączać. Co ty na ta to Harry?

Jednak, gdy miałam zejść z ostatniego schodka i szukać Harry'ego, dało się we znaki jego bardzo wyraźny głos chłopaka, który najwyraźniej teraz krzyczał.

- Przestań kurwa dzwonić! - jego głos doszedł do mnie bardzo wyraźnie. Usłyszałam jak zrobił pauzę. - Nie. Frankly, nie obchodzi mnie to kurwa. Jeśli zadzwonisz na ten telefon jeszcze raz-

Wparowałam do pokoju. Były dwie możliwości kto mógłby dzwonić do mnie non stop - Fran lub Kim.

Skierowałam się do kuchni gdzie Harry na przeciwko blatu odwrócony do mnie tyłem, znowu miał na sobie swoją koszulkę - dzięki Bogu - i wzięłam telefon z jego rąk. On oczywiście nie wiedział, że tu byłam, ponieważ jego oczy rozszerzyły się przez moją nagłą reakcję.

- Co do cholery ty jej tam robisz, draniu? - mogłam usłyszeć głos Fran.

Odwróciłam się tyłem do Harry'ego i powiedziałam szybko - Hej, to ja. Jestem tutaj.

- Claire! Dzięki Bogu to ty! - Fran wykrzyknęła uradowana. Po tym zaczęłam zadawać mi tysiące pytań, nie wiem w sumie po co to robiła skoro nie dała mi nawet szansy odpowiedzieć choćby na jedno z nich. - Wszystko w porządku? Skrzywdził Cię? Co się stało? Gdzie jesteś? Co się dzieje? Dlaczego nie odpowiadałaś na telefony?-

Popatrzyłam z powrotem na Harry'ego, który tylko zirytowany pocierał skroń i wyszłam z kuchni. Ogień palił się w kominku więc usiadłam na sofie i poczułam promieniujące ciepło z kominka. To było dobre.

- W porządku. - powiedziałam cicho. - Nie martw się o mnie.

- Jesteś szalona?  Jak mam się o Ciebie nie martwić? Gdzie ty do cholery się podziewałaś? Przyszłam do apartamentu wczoraj by znaleźć go otwartego i wyglądającego jakby przeszło tornado! - Fran brzmiała jakby miała zacząć panikować. Jeśli już nie zaczęła. - Co on Ci do cholery zrobił?

Pamiętałam dlaczego był tam straszny bałagan. Już nawet zapomniałam, że był tak zniszczony. Zawahałam się przed tym jak powiedziałam - On mnie uderzył.

Ucichła na moment. - To wszystko?

- Tak.

- Nie zgwałcił Cię?

- Nie.

- Jesteś pewna? Claire, możesz mi powiedzieć jeśli Cię zgwałcił.

- Nie, nie zgwałcił mnie. Przysięgam.

Mogłam wyczuć jej zakłopotanie. - Ale nie rozumiem tego? Co on Ci do cholery zrobił?

Wspomnienie o nim wsadzającym swój palec we mnie błysnęło w mojej głowie, ale z jakiś powodów nie powiedziałam Fran. Zamiast tego powiedziałam, - Wszystko co zrobił to spoliczkowanie mnie.

Z jakiś powodów nie powiedziałam, że byłam zakładniczką w klubie. Lub o tym jak mężczyzna włamał się i prawie mnie zabił. Wiedziałam, że to zajmie mi kilka minut, a Harry stał teraz na przeciwko mnie słuchając każdego słowa wypowiedzianego do Fran.

- Wiesz, muszę iść. - powiedziałam Fran, czując się trochę winna. Cały dzień się o mnie martwiła. - Ale czuję się dobrze. Zadzwonię do Ciebie później, okej?

- Claire, ty-

Rozłączyłam się i położyłam telefon na kolanach.

- Daj mi użyć swojego telefonu. - Harry powiedział.

- Dlaczego?

- Żebym zadzwonił do Lou. Zostawiłem mój telefon na górze.

Uniosłam brwi. - Dlaczego?

Szczęka Harry'ego się zacisnęła. - Żeby mu powiedzieć by Eleanor kupiła jakieś zakupy spożywcze.

Wstałam z kanapy. - Dlaczego my nie możemy po prostu iść?

Twarz Harry'ego wyglądała na zmieszaną na moment. - Co?

- Poszłabym sama, ale prawdopodobnie byś mi nie pozwolił. - powiedziałam, idąc obok niego szukając kartki. Kiedy żadnej nie znalazłam, podeszłam do mojego telefonu, otworzyłam notatki wpisując co kupić w sklepie.

- Nie chodzę kupować zakupów spożywczych. - Harry powiedział odrzucając pomysł jakby był niedorzeczny.

- To Cię nie zabiję jeśli raz pójdziesz na zakupy spożywcze. - odparłam, wpisując kilka rzeczy, których u niego nie było jak mąka lub masło. Pomyślałam co można by było jeszcze kupić? Musiał mieć takie rzeczy dzięki, którym można by było zrobić dobre rzeczy, jak ciastka. Ciastka były koniecznością.

Harry usiadł obok mnie patrząc jak pisałam listę. Urosła tak bardzo, że musiałam przewijać by sprawdzić czy to wszystko.

- To dosyć sporo. - powiedział wprost.

Spojrzałam na niego. - Możesz sobie na to pozwolić?

Harry posłał mi uciszające spojrzenie. - Oczywiście, że mogę.

- Dobrze. - Wstałam, kierując się do frontowych drzwi. - Chodźmy więc.

- Poczekaj. - Harry złapał mój nadgarstek. - Musimy iść do garażu.

Skierowaliśmy się w prawo i zeszliśmy schodkami do garażu i Harry zapalił światło. Był dokładnie tak pusty jak cały dom, kurz był na całej podłodze i zauważyłam kilka pajęczyn na ścianie. Stał tam samotny samochód dla nas i Harry powiedział mi bym zaczekała chwilę, a on znajdzie kluczyki.

To rzeczywiście zajęło mu kilka minut by je znaleźć. Otworzył drzwi i wsiadłam do samochodu, czekając aż on zrobi to samo. Samochód pachniał nowością i dało się odczuć, że nie był używany często. Siedzenia wyglądały na nietknięte. Wszystko wyglądało na nieskazitelnie czyste.

Harry nacisnął przycisk, który wisiał na ścianie obok i drzwi garażu otworzyły się powoli. Spojrzał za siebie by wycofać samochodem. Byliśmy na tyłach posesji i zobaczyłam bujną, zieloną trawę, którą ktoś kiedyś powinien skosić. Popatrzyłam na zegarek i byłam zaskoczona, że była już 3 po południu. Czułam się jakbym obudziła się 20 minut temu.

Harry zaczął jechać w ciszy i kiedy wyjechał na drogę, zaczął jeździć trochę za szybko, szczególnie było to niewskazane na zakrętach. Chciałam posłać mu spojrzenie, które ukazywało moje całe emocje w tym momencie, ale gdy spojrzałam w jego stronę on nawet tego nie zauważył, był zajęty patrzeniem na drogę.

- Harry?

- Hm.

- Masz prawo jazdy?

- Tak.

- Gdzie jest?

- W schowku. - dodał trochę gazu w tym momencie i prawie zderzyliśmy się z samochodem, który jechał w przeciwną stronę. Harry obrzucił kierowcę kilkoma nie za bardzo grzecznymi słowami i wygłosił krótki monolog do siebie jacy to inni kierowcy są straszni.

Zajrzałam natychmiast do schowka znajdując licencję. To była jego. Spojrzałam na datę i zobaczyłam, że jej ważność minęła dwa lata temu.

Harry wyglądał trochę młodziej na zdjęciu. Wstrzymałam patrzenie na jego poważną twarzy by zobaczyć, że był dwa lata młodszy na zdjęciu. Byłam ciekawa czy już wtedy był liderem gangu.

Harry! - wykrzyknęłam, gdy ten wyjechał na drogę na czerwonym świetle prawie uderzając w inny samochód, który jechał przepisowo. - Nie możesz tak po prostu wyjeżdżać na czerwonym świetle! Jeśli już musisz się upewnić, że jest czysto.

- Wiem jak jeździć. - warknął. Spojrzałam na niego w zaskoczeniu. Harry Styles był okropnym kierowcą. W tym momencie moje ręce spoczęły na siedzeniu jakbym była bliżej śmierci niż w każdej innej chwili.

- Kiedy ostatni raz prowadziłeś?

Harry zignorował mnie i znowu przyspieszył, a koło wpadło w małą dziurę na co cały samochód na moment podskoczył. Następnie znowu prawie uderzył w inny samochód tym razem byłam zaskoczona, że uszliśmy z tego cało. Spojrzałam na Harry'ego w przerażeniu, a moje oczy się rozszerzyły.

- Harry?

- Co?

- Zjedź na pobocze.

Posłał mi spojrzenie i wyglądał niemal obronnie. - Dlaczego?

- Bo zaraz nas zabijesz!

Przemyślał to przez parę sekund. Na początku to zignorował, ale gdy prawie zderzyliśmy się z przechodniem. Harry niechętnie zjechał na pobocze i wysiadł. Nie wychodząc z samochodu, przeszłam na stronę kierowcy. Harry nie wyglądał na zadowolonego tym, że siedzi po stronie pasażera i patrzył przez okno.

Szczerze, nie mogłam zrobić nic, ale czuć się rozbawiona tą sytuacją. Harry Styles, sławny lider gangu One Direction nie wiedział jak się prowadzi samochód. To było oczywiste, że pewnie umiał jeździć, ale odkąd ostatni raz jeździł dwa lata temu, nie był naprawdę w formie.

- Hej Harry?

- Co? - warknął.

Skuliłam się trochę przez jego podirytowany ton i popatrzyłam się na drogę. Czułam się o wiele lepiej teraz gdy to ja prowadziłam.

- Kiedy jeździsz we mgle, czego powinieneś używać?

Harry spojrzał na mnie. - Nie traktuj mnie protekcjonalnie.

Uśmiechnęłam się słabo i powiedziałam - Kierownicy.

Tak. To byłam ja. Nawet kiedy chodziłam do liceum, zawsze próbowałam pocieszyć moich przyjaciół opowiadając im głupie kawały. Nawet jeśli nie określiłabym Harry'ego jako mojego "przyjaciela", próbowałam użyć tego starego tricku. Zazwyczaj moi przyjaciele pękali w pewnym momencie, Harry też musiał.

Nie zrozumiał tego żartu, po prostu dalej patrzył się za okno. Kiedy jakiś mężczyzna mnie wyprzedził niemal we mnie uderzając, jego szczęka się zacisnęła i nie zawahał się obdarzyć go kilkoma brzydkimi słowami.

Zadecydowałam, że znowu spróbuje.

- Który samochód dostanie pierwszeństwo jazdy gdy cztery samochody zatrzymują się na czterech światłach?

Harry odwrócił się by posłać mi spojrzenie "proszę, po prostu przestań".

- Ciężarówka, która ma z tyłu napisane "Broń nie zabija ludzi. Ja to robię."

Załapał żart, ale znowu się odwrócił. Mój uśmiech zniknął gdy zaczęłam myśleć nad kolejnym żartem, byłam zaskoczona gdy Harry się odezwał.

- Co ma dwie nogi i krwawi? - zapytał.

- Nie wiem. - odpowiedziałam z zachęcającym uśmiechem.

- Połowa psa.

Cholera.

- Co jest lepsze niż wygrana złota na Olimpiadzie? - Harry zapytał zanim zdążyłam coś powiedzieć.

- Er, nie przegrać? - zapytałam, trochę bojąc się usłyszeć odpowiedzi.

- Nie bycie niepełnosprawnym.

- Harry! - wykrzyknęłam, a moje usta otworzyły się.

- Dlaczego mały chłopiec upuścił lody?

- Ja... nie wiem.

- Uderzył w niego autobus.

Otworzyłam usta by coś powiedzieć, ale Harry nie dał mi szansy. - Gdzie poszła Sally, gdy wybuchła bomba?

Nawet nie odpowiedziałam.


- Wszędzie.

- Harry, - powiedziałam powoli. - czy ty szczerze uważasz, że one są zabawne?

Widziałam twarz Harry'ego. Nie uśmiechał się, ani nie śmiał. Miał poważną minę.

- Każdy ma swoje poczucie humoru. - Harry powiedział. - Widzisz dlaczego nie opowiadam Ci moich żartów? Bo ich nie doceniasz. - Ze stalowym spojrzeniem, powiedział. - Więc przestań próbować opowiadać mi swoich żartów. Myślę, że są głupie i bezcelowe.

Odwróciłam się patrząc na drogę, moja klatka piersiowa wykręciła się z bólu. Nie mógł po prostu powiedzieć bym przestała? Czy to było za dużo by zapytać?

Nie powinnam być zdziwiona. Harry jest draniem bez serca, prawda?

Nic nie odpowiedziałam przez całą, dalszą drogę. Kiedy zauważyłam sklep spożywczy, zaparkowałam przed nim i wyszłam z samochodu tak szybko jak się dało, nawet nie patrząc na Harry'ego. Z jakiś powodów jego komentarz okropnie mnie zabolał.

Dlaczego?

Ponieważ chciałam, żeby poczuł się lepiej, a to był mój sposób. Przepraszam jeśli moje żarty nie były śmieszne dla Ciebie. To były kiepskie żarty, ale czy on musiał być nie miły z tego powodu?

Weszłam do sklepu nawet nie czekając na Harry'ego. Wzięłam wózek kiedy poczułam, że idzie za mną.

- Co najpierw potrzebujemy? - zapytał Harry, nie wyglądając szczęśliwie, że tu jest.

- Zobacz sobie. - warknęłam, podając mu mój telefon. Harry wyglądał naprawdę zaskoczony moim zdenerwowanym tonem i odeszłam gdy oddałam mu telefon. Znalazłam stoisko z warzywami i zaczęłam brać pomidory, ogórki, ziemniaki itp. Wrzuciłam je do plastikowej torby, nienawidząc to jak Harry stał z wózkiem patrząc na mój każdy ruch. Z jakiś powodów to tylko bardziej mnie denerwowało.

Wzięłam bochenek chleba. Kontynuowałam ignorowanie Harry'ego, nawet na niego nie patrząc. Po upływie czasu, Harry ruszył się i zaczął wkładać potrzebne rzeczy z listy do koszyka.

Na pewno tu nie pasował. Ludzie, którzy przechodzili ucichli przez moment gdy mijali Harry'ego. Słyszałam jak szepczą do siebie, zastanawiając się dlaczego Harry Styles tutaj był - w sklepie spożywczym. I wtedy zobaczyli mnie, pakującą potrzebne rzeczy.

Wreszcie, gdy niosłam dwa kartony mleka, Harry wziął je ode mnie, biorąc oddech zapytał mnie. - Jesteś na mnie zła?

Zignorowałam go, idąc w kolejną alejkę szukając przypraw. Czułam jak Harry idzie za mną. Kiedy poczułam jak jego ręce oplatają moją talię, podskoczyłam trochę i wyrwałam się. Moje zęby się zacisnęły, a ja spoliczkowałam go prosto w twarz.

Odgłos uderzenia rozniósł się chyba po całym sklepie. Wiedziałam, że ludzie widzieli, że Harry Styles został przeze mnie spoliczkowany. Ludzie dosłownie upuszczali nawet swoje rzeczy, żeby tylko do cholery się stąd wynieść. I kiedy Harry zmrużył niebezpiecznie oczy od uderzenia, ja natychmiast pożałowałam tego co zrobiłam.

- Claire, - powiedział powoli. - tylko dlatego, że jesteśmy w miejscu publicznym nie znaczy, że nie mogę Cię zranić.

Nie wiedziałam co powiedzieć. Wyglądał na bardzo wkurzonego. Szybko wróciłam do wybierania kolejnych produktów, modląc się, że nie zrobi niczego tak długo jak jesteśmy sami.

Byłam naprawdę zdumiona, że nie uderzył mnie teraz i tutaj. Naprawdę byłam. Spodziewałam, że straci kontrolę i zacznie mnie bić. Ale on tylko szedł za mną, zachowując dystans, a jego oczy wodziły za mną. Nie wyglądał już jakby był zły. Myślę, że jego złość upływała powoli z niego.

Podeszłam do kasy, wózek był wypełniony po brzegi. Harry wyciągnął z kieszeni portfel wypełniony zwitkami banknotów. Zabrało nam to kilka minut by zapłacić za wszystko. Chłopak, który nas obsługiwał był nastolatkiem, a jego ręka trzęsła się, gdy brał pieniądze od Harry'ego. Nie mogłam go za to winić. Harry patrzył na każdy ruch chłopaka, czekając, aż się pomyli.

Jednak, gdy wyszliśmy ze sklepu, wzięłam ciężki oddech kiedy Harry złapał mnie i przycisnął do ściany. - Spójrz, - powiedział, jego brwi zmarszczyły się, gdy zbierał myśli. - twoje żarty nie są bezcelowe i głupie, dobrze? Ja.. powiedziałem to bezmyślnie. - odsunął się, nagle czując się niezręcznie i wymamrotał - Claire, czasami, musisz ignorować to co inni ludzie do Ciebie mówią. Najczęściej to nie jest nic osobistego. - Wow. Harry w bardzo delikatny sposób przepraszał mnie? - I jeśli dasz im do zrozumienia, że to Cię dotknęło. - kontynuował bardzo poważnie - wtedy tylko pokażesz im, że mają nad tobą władzę.

- Okej. - wymamrotałam, ciągle bardzo zaskoczona tym co usłyszałam. Kiedy to powiedziałam Harry odsunął się i kontynuowałam drogę do samochodu. Harry nawet pomógł mi rozładować wszystko do samochodu. Upewnił się, że nie musiałam zająć się załadowaniem ciężkich rzeczy. Kiedy wsadziłam ostatnią torbę, Harry odepchnął wózek niedbale.

-Harry! - krzyknęłam, biegnąć za wózkiem. Harry wywrócił oczami kiedy przyprowadziłam wózek na miejsce gdzie stały wszystkie wózki.

 - Nie musiałaś tego robić. - powiedział rzeczowo kiedy wsiedliśmy do samochodu.

- Ten wózek mógł uderzyć w czyjś samochód.

- Kogo to kurwa obchodzi?

- Jak byś się poczuł gdyby ktoś uderzył wózkiem w twój samochód? - zapytałam, przekręcając kluczyki.

Nie odpowiedział na to. Jechaliśmy w ciszy. Harry patrzył jak jadę kątem oka, prawdopodobnie chcąc przypomnieć sobie jak to się robi patrząc na mnie. Jednak cisza nie była niezręczna, naprawdę. Była trochę.... relaksująca. Jednak cisza została przerwana, gdy pocisk z broni palnej uderzył w nas roztrzaskując szybę. Ledwo miałam czas na to, żeby krzyknąć, gdy więcej pocisków podążyło za pierwszym. W przeciągu kilku minut byliśmy bombardowani pociskami z tyłu.

____________________________

No i znowu skończyło się na początku akcji, rozdział dość długi, treści są, ale jeszcze nie takie chyba jakich się spodziewaliście. Harry przeprosił, w dość orginalny sposób Claire i chyba już będzie tylko lepiej, prawda? Hmm.. No w sumie lepiej niż wcześniej, ale nie wyobrażajcie sobie za dużo.

Buziaki. x

P.s. Piosenka pochodzi z soundtracku Christiana Greya i jest takim prezentem ode mnie, bo pomyślałam, że skoro w rozdziale pojawiła się klasyczna piosenka pomyślałam sobie czemu by nie posłuchać. Mam nadzieję, że się podobało. Piszcie w komentarzach co myślicie o rozdziale! :)



poniedziałek, 5 maja 2014

Thirteen.

Obudziłam się zwinięta na plecach Harry'ego, moje nogi były podwinięte do piersi. Harry wstał i poczułam natychmiastowy brak ciepła kiedy opuścił łóżko. Jednak, miejsce w którym leżał było ciągle ciepłe. Miałam nadal zamknięte oczy i przytuliłam się do pościeli, próbując zasnąć ponownie. Kompletnie zapomniałam, że spałam w tym samym łóżku co Harry Styles. Wszystko co wiedziałam to to, że był ciepły.

Mogłam usłyszeć słabe odgłosy gdy Harry się przebierał. Nie wiedziałam, która była godzina i w sumie nawet mnie to nie obchodziło. Chciałam po prostu znowu zasnąć.

Zaczęłam powoli znowu zasypiać kiedy Harry zaczął potrząsać moim ramieniem. Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że miał na sobie skórzaną kurtkę, a jego włosy były nadal mokre po wzięciu prysznica. Mogłam też poczuć męską woń od niego, prawdopodobnie jego żel pod prysznic.

- Claire, - powiedział, a jego głos był ochrypły przez fakt, że nie tak dawno wstał. - Zaraz wrócę. Nie opuszczaj tego pokoju, zrozumiałaś?

Wyciągnęłam ręce i lekko ziewnęłam. - Dlaczego nie?

Zignorował moje pytanie i zobaczył rzecz leżącą na podłodze. Mogłam od razu poczuć jego twarde jak stal spojrzenie skierowane na mnie. - Kiedy to wyciągnęłaś?

- Ostatniej nocy.

- Kiedy wrócę, lepiej miej to w sobie. - Warknął stanowczo - Zrozumiałaś?

Kiwnęłam głową w odpowiedzi.

Wtedy jedno pytanie pojawiło się w mojej głowie, właśnie w momencie kiedy Harry otworzył drzwi sypialni i miał zamiar wyjść.

- Harry!

- Kurwa, nie mów tak głośno. - potarł głowę w irytacji. To było jasne, że nie był rannym ptaszkiem. - Co?

- Co mam zrobić jeśli będę głodna?

Zawahał się. - Wtedy zejdź na dół i zjedz coś. Ale jeśli nawet otworzysz frontowe drzwi, alarm wyłączy się i wszystkie drzwi w domu automatycznie się zamkną. Ja zostanę o tym natychmiast powiadomiony i nie zawaham się wrócić i -

Musiał zorientować się, że słuchałam tylko w połowie, bo urwał w połowie. Poczułam jak patrzy się na mnie gdy nadal leżałam w łóżku, moje nogi były rozłożone na łóżku, a moje ręce przytulały jedną z jego poduszek.

Ostatnią rzeczą, którą mi powiedział było - Jeśli coś się stanie, zadzwoń do mnie. Ale to musi być nagły wypadek.

Drzwi zostały zamknięte i usłyszałam jak odchodzi. Tak szybko jak opuścił dom, ja poszłam dalej spać.



Kiedy znowu się obudziłam, zorientowałam się, że leżę w dużym, pustym łóżku. Wyciągnęłam się, ziewając lekko przed tym jak wolno wstałam z łóżka.

Cholera.

Ciągle tu byłam.

Nagle zaalarmowana, podskoczyłam na łóżku, moje oczy natychmiast przeszukały pokój. Światło wpadało przez zasłony, ale światło nade mną było cały czas wyłączone, więc nie było dokładnie jasno. Nie zawahałam się włączyć je pozwalając by pokój otoczyło lepsze światło. Mogłam teraz zobaczyć, że pokój Harry'ego był bardzo jasny - jak cała reszta jego domu. Miał swoje łóżko, szafka stojąca przy ścianie i zamknięta szafa na ubrania. Otworzyłam ją by zobaczyć wiszące garnitury z butami stojącymi na dole szafy w nieco zagraconym stosie.

Mój pęcherz mówił mi, że muszę iść do łazienki, więc wyszłam na opustoszały korytarz, słysząc roznoszącą się ciszę po domu. Moje kroki wydawały się bardzo głośne i mogłam usłyszeć mój oddech - było tak cicho. Zastanawiałam się gdzie była łazienka.

Przeszłam do następnych drzwi, by zobaczyć czy to łazienka. Przełączyłam włącznik światła i moje usta otworzyły się szeroko.

Wanna wyglądała jak jakiś obszar spa. Była ogromna i wyglądała jak mały basen. Był przylegający prysznic z prześwitującym ściankami ze szkła i mogłam zobaczyć, że stały tam trzy, prawie wszystkie puste butelki żelu pod prysznic oraz szamponu, który przynależały do Harry'ego. Umywalka wydawała się goła, bo nic na niej nie stało i szerokie lustro wisiało na ścianie. Toaleta była na przeciwko drzwi. Stałam tam w osłupieniu, oszołomiona wielkością łazienki.

Skorzystałam z toalety szybko i zrobiłam kilka kroków w tył by zobaczyć moje odbicie. Spojrzałam niepewnie na ogromną wannę, zastanawiając się czy Harry nie miał by nic przeciwko gdybym jej użyła. Jednakże zorientowałam się, że nie ma powodów, by był zły. Więc odkręciłam wodę, sprawdzając czy jest ciepła i wyciągnęłam z prysznica żel i szampon Harry'ego. Położyłam je na wannie i poczekałam, aż cała wanna się zapełni wodą.

Rozebrałam się gdy wanna zapełniła się do połowy i  wahając weszłam się do wanny. Woda miała odpowiednią temperaturę, więc bardzo dobrze się czułam i wydałam z siebie ciche westchnienie gdy cała się zanurzyłam. To było bezwarunkowo niebo. Kiedy woda znajdowała się na odpowiedniej wysokości, przekręciłam zatrzymując strumień wody i pozwoliłam sobie na chwilę rozkoszy, zamykając oczy. Poczułam się jakby wszystkie zmartwienia - to co przeczytałam wczorajszej nocy - zniknęło. I wtedy zorientowałam się, że moja kostka już nie boli!

Użyłam szamponu Harry'ego i kontynuowałam leżenie tam, prawie nawet zasnęłam gdyby nie to, że zorientowałam się ile czasu minęło. Odetkałam odpływ i wyszłam, przeszukując szafki w poszukiwaniu ręcznika. Odkąd byłam sama w domu pomyślałam, że chodzenie w ręczniku po domu nie będzie dziwne. Ale ciągle, miałam szeroko otwarte oczy gdy przechodziłam przez korytarz do pokoju Harry'ego by znaleźć jakieś ciuchy. Przejrzałam jego szafki by znaleźć jakieś spodnie dresowe, znajdując przy okazji koszulkę z długimi rękawami. Musiałam też przekonać się by użyć jego bokserek. Oczywiście wszystko na mnie wisiało, ale było o wiele lepsze niż chodzenie naga z ręcznikiem wokół mnie, prawda?

Kiedy skończyłam się ubierać, wróciłam do łazienki by znaleźć szczoteczkę. Rozplątałam włosy i kiedy skończyłam, zadecydowałam, że pójdę coś zjeść. Mam nadzieję, że się nie zgubię tutaj.

Zaczęłam iść korytarzem, patrząc w każde drzwi, które znalazłam. Większość pokoi było po prostu jasnych i pustych. Niektóre miały jedno łóżko bez żadnego okrycia. Litości. Ten dom miał tonę marnującego się miejsca. I myśląc nad tym, było o wiele łatwiej poruszać się po domu, gdy było jasno niż gdy panowała ciemność. Każdy włącznik światła, który napotkałam musiał zostać przełączony. Chciałam, żeby w całej posiadłości zapanowała jasność, w przeciwieństwie do panującej tu zwykle ciemności. Byłam pewna, że niektóre pokoje nie doznały światłości przez kilka dni, a może lat.

Kiedy przeszłam obok biblioteki, zatrzymałam się i zajrzałam do środka. Zauważyłam dziennik na stole i zawahałam się przed podniesieniem go. Byłam na tej samej stronie na której skończyłam czytać wczorajszej nocy i wiedziałam, że nie chciałam czytać dalej. Ale kiedy zaczęłam kartkować książkę, jakaś fotografia wypadła ze strony. Uniosłam brew i podniosłam ją i zobaczyłam fotografię przedstawiającą kobietę stojącą obok mężczyzny. Domyśliłam się, że kobietą była Anne, ponieważ była w ciąży i mężczyzna obok niej to był prawdopodobnie Des. Nie uśmiechał się on do zdjęcia, w przeciwieństwie do Anne. Miała ona lśniący, kochany uśmiech i jej ramiona były ułożone na brzuchu prawie ochronnie. Boże. Nawet przed tym jak Harry się urodził była strasznie opiekuńcza.

I Des miał oczy Harry'ego. Te ciemne, zielone, przenikające przez ciebie oczy. Harry miał też intensywne spojrzenie Desa, widać było to bo Des wpatrywał się w kamerę. Miał lekko położoną rękę wokół ramion Anne, ale nawet ja mogłam zobaczyć, że nie był totalnie w niej zakochany, co zabolało mnie. Mogłam z całą pewnością powiedzieć, że Anne była kompletnie zakochana w nim - sposób w jaki jej ciało idealnie dopasowało się do jego pokazywało jak bardzo go kochała. I zauważyłam też, że Harry miał jej uśmiech, Anne też miała dołeczki po obu stronach policzków.

Wpatrywałam się w starą fotografię przez kilka minut, naprawdę bardzo zaciekawiona nią. Mogłam zobaczyć wysoką posturę posiadłości za nimi. Ale nie mogłam oderwać wzroku od oczu Desa. Nie wyglądał przyjaźnie. A Anne była kompletnym przeciwieństwem. Jak w ogóle ona go poznała? I co ją w nim zainteresowało?

Wsunęłam zdjęcie z powrotem do dziennika, a mój brzuch dał do zrozumienia, że domaga się śniadania. Ostrożnie odłożyłam dziennik na półkę i zgasiłam światło po czym kontynuowałam szukanie schodów. Przeszłam przez następny korytarz kiedy je nareszcie znalazłam. W przeciwieństwie do tego co się stało w nocy nie spadłam ze schodów. Stawiałam powolne i ostrożne kroki, słysząc jak schody skrzypiały pode mną. Jak stary był ten dom tak w ogóle?

Znalazłam kuchnię niemal natychmiast. Cholera, nawet kuchnia była większa od mojego całego apartamentu. Zajrzałam do lodówki by znaleźć coś do jedzenia, ale wtedy zorientowałam się, że Harry nie jadł dużo i różnorodnie, ponieważ wszystko co miał to kilka jajek, karton mleka i trochę margaryny. Była woda w małej skrzynce, więc wyciągnęłam jedną butelkę i upiłam łyk. Znalazłam wielką spiżarnię i zajrzałam do niej. Okej, więc miał mąkę. Ale kiedy spojrzałam na datę przydatności okazało się, że upłynęła dwa lata temu.

Kiedy ostatnim razem robił zakupy spożywcze?

Westchnęłam i zaczęłam szukać innych rzeczy. Znalazłam kilka bazowych produktów, ale miały na sobie sporą warstwę kurzu, więc kto wie jak stare były.

Poczułam się trochę sfrustrowana. Co do cholery zjadł Harry? Nic? Moja klatka piersiowa zacieśniła się kiedy zaczęłam zapalać każde światło, które znalazłam pozwalając sobie na siedzenie w słodkiej jasności. Wszystko wokół było mniej zniechęcające niż wcześniej mimo, że wydawał się trochę natarczywy ten styl. Zwykłe, nagie ściany. I wyobrażenie plamy krwi w jednym z pokoi migotało w mojej głowie i zadrżałam lekko.

Co się stało z Anne? Czy zostawiła Desa? Ale gdyby go zostawiła, na pewno wzięłaby ze sobą Harry'ego, prawda? Więc co się z nią stało? I dlaczego Harry zabił Desa?

Było strasznie wiele pytań, które pozostawały bez odpowiedzi. Ale dlaczego miałabym się nimi przejmować? To nie był mój interes. Harry nie był w moim interesie. Byłam tutaj bez własnej zgody!

Nie obchodziło mnie, że Harry miał trudną przeszłość. Nie miał żadnej podstawy by traktował mnie tak jak on był traktowany.

W momencie kiedy zaczęłam rozmyślać nad tym wszystkim rozległ się głośny, przeraźliwy hałas. Nagle, cicha posiadłość ożywiła się w jedną sekundę. Podskoczyłam z tego nagłego hałasu, a moje całe ciało zesztywniało kiedy zaczęłam się zastanawiać co do cholery właśnie się stało.

Moje oczy zobaczyły ruch i odwróciłam się w odpowiednim momencie by zobaczyć mężczyznę stojącego tam. Miał czarną opaskę na jednym oku i miał na sobie lśniącą, białą skórzaną kurtkę. Jednak co zwróciło moją uwagę była broń skierowana w moją stronę.

Jasna cholera.

- Ręce do góry, - krzyknął, próbując przekrzyczeć alarm. Brzmiał strasznie histerycznie.

Kiedy się nie poruszyłam, znowu krzyknął - Powiedziałem, żebyś podniosła swoje kurwa ręce do góry!

Wyrzuciłam ręce do góry, moje oczy wpatrywały się w broń. Czekałam, aż wystrzeli by zakończyć moje życie. Byłoby to szybkie, po prostu jedno pociągnięcie za spust i nie żyłabym już.

- Gdzie on jest? - mężczyzna zapytał, gdy alarm przestał wyć.

- Kto? - wykrztusiłam, moja krtań była kompletnie sucha.

- Nie udawaj głupiej! Gdzie jest Styles?

- N-Nie wiem. - wyjąkałam. - Wyszedł dzisiaj rano. Nie mam pojęcia gdzie jest.

Mężczyzna wymamrotał. - Kurwa. - Wyglądał na kompletnie zawiedziony tą wiadomością. Czy on się właśnie włamał do domu? A nawet jeśli to jak to zrobił? Czy Harry nie powiedział, że wszystkie drzwi są zamknięte? Spojrzał z powrotem na mnie, jego pistolet nadal był na mnie skierowany, a mały bezczelny uśmieszek wkradł się na jego usta. - Dobrze, a ty nie jesteś jego nową dziwką?

Nie odpowiedziałam na to. Ugryzłam się w język i kontynuowałam stanie tam.

Miałam przeczucie, że mężczyzna pracował dla Vladimira.

Co spowodowało, że wydawał się teraz o wiele bardziej groźny.

- Chyba mam rację. - Mężczyzna powiedział, jego jedyne widzące oko przeleciało przez moje całe ciało jak skaner bez żadnego pohamowania. Moje policzki spaliły się od jego przeszywającego spojrzenia. Jego broń została powoli opuszczona, a ja zaczęłam oddychać normalnie, dopóki nie podszedł bliżej mnie. - Chociaż nie wiem co w tobie widzi. Nie wyglądasz na jego typ. I nie wyglądasz zresztą na dziwkę.

- Przestań na mnie tak patrzeć. - powiedziałam wreszcie.

Zamrugał na to. - Jesteś Amerykanką? Masz akcent jakbyś była. - jego uśmieszek znowu się wkradł. - Więc dlatego przyciągnęłaś jego uwagę. Jesteś inna. - Zachichotał, przed tym jak jego uśmieszek zniknął, jego oczy znowu były na mnie. - Zakładam, że jesteś dobra w pieprzeniu.

- Przestań tak na mnie patrzeć!! - coś zaczęło się we mnie gotować.

Położył broń na blacie i oblizał usta. - Wiesz, myślę, że błagający o życie nie mogą wybierać. Chodź tutaj. - zaczął zbliżać się do mnie i szybko przeszłam w lewo i otworzyłam szafkę w poszukiwaniu broni. Wszystko co znalazłam to była metalowa szpachelka. Mężczyzna wyśmiał mnie, kręcąc głową.

Trzymałam moją "broń" ciasno w rękach. Jednak moje ręce trzęsły się tak bardzo, przez co wiedziałam, że mogę upuścić to w każdym momencie.

To był ten moment kiedy marzyłam by Harry przyszedł.

Teraz to był pierwszy moment.

Jakby na sygnał frontowe drzwi trzasnęły i usłyszałam czyjeś kroki. Moje zdenerwowanie wzrosło kiedy zorientowałam się, że nieznana osoba może być dwoma osobami:

Pierwsza, to mógłby być Harry, co byłoby dobre.

I druga, to mogłaby być osoba pracująca dla Vladimira, następna.

Mężczyzna na przeciwko mnie usłyszał hałas i zaczął sięgać po broń.

Jednak, oglądałam - ze słodką ulgą - jak Harry szybciej wziął broń z blatu. Miał bardzo nie przyjemny wygląd. Jego koszulka była pognieciona, a jego spodnie miały kilka dziur. Szczerze wyglądało to jakby właśnie uszedł cudem z życiem z horroru. Musiał zdjąć swoją kurtkę, bo miał na sobie ciemną, czarną koszulkę, tak ciemną jak jego spojrzenie.

- Kim ty kurwa jesteś? - zapytał się mężczyzny grobowym, spokojnym głosem. Trzymał pistolet w rękach jakby była to normalna rzecz, jak telefon czy coś podobnego.

- Pracuję dla Vladimira. - Mężczyzna powiedział Harry'emu, próbując brzmieć pewnie, ale mogłam powiedzieć, że bał się teraz gdy Harry miał broń.

Jednak, gdy Harry zobaczył moją trzęsącą się postać, trzymającą szpachelkę by się obronić, jego oczy pociemniały jeszcze bardziej i bez żadnego znaku postrzelił mężczyznę w kolano. Mężczyzna upadł na podłogę wydając z siebie bolesne jęknięcie. Wzdrygnęłam się lekko przez głośny hałas kiedy Harry strzelił znowu. Mogłam zobaczyć, że jego skóra rozdarła się w jednym miejscu, a silny zapach krwi unosił się w powietrzu. Moje oczy były zaciśnięte, próbując wyobrazić sobie, że jestem w innym miejscu dopóki nie usłyszałam jego głosu na przeciwko mnie.

- Claire?

Otworzyłam oczy zapełnione sparaliżowanymi łzami i mój oddech zatrzymał się kiedy jego ręce zaczęły przemieszczać się szybko po całym moim ciele - dosłownie. Nie wyglądało to jakby chciał zrobić coś seksualnego czy coś w tym rodzaju. Jego ręce po prostu przeszukiwały mnie.

Kiedy miałam dosyć, odsunęłam jego ręce i powiedziałam, - Co ty robisz?

- Jesteś ranna? - zapytał, jego oczy uważnie oglądały moje ciało w poszukiwaniu jakiegokolwiek zadrapania.

Zapytał mnie czy jestem ranna?

Szczerze, teraz, patrzyłam na Harry'ego w innym świetle. Nie był tylko strasznym liderem gangu, którym myślałam, że jest na początku  - on był chłopakiem, który właśnie uratował moje życie. Nawet jeśli to przez niego musiałam tu być. Nigdy nie byłam taka szczęśliwa gdy go zobaczyłam.

Nawet się nie zastanawiając, rzuciłam się na niego, obejmując ramionami jego szyję, przytulając go mocno. Jego całe ciało zesztywniało na moment i położyłam głowę na jego klatce piersiowej starając się znowu normalnie oddychać.

Jednak, nie dając mu zareagować na to, odsunęłam się. Czując się momentalnie nieśmiało, wymamrotałam - Kto to był?

- Nieważne, już nie żyje. - Harry powiedział i mogłam powiedzieć, że czuł straszny ból. Stał opierając się o blat i jego twarz wyrażała ból poprzez grymas jaki pojawił się i była trochę brudna. Co do cholery on robił gdy go tu nie było?

- Dobrze się czujesz? - zapytałam, unosząc brew.

- W porządku. - wymamrotał, odwracając się do mnie tyłem. Mogłam przysiąc, że próbował zachowywać się normalnie ukrywając ból. Ale mogłam zobaczyć, że utykał na jedną nogę i jak jego ręce były obtarte po obu stronach.

- Jesteś zraniony.

- Nie, nie jestem.

- Harry, co się stało?

- Powiedziałem, że to nic. - powiedział w irytacji.

Chciałam do niego podejść dopóki nie zobaczyłam leżącego mężczyzny. Krew była wszędzie.

Mój żołądek się zacisnął i poczułam rosnącą gulę w gardle. Przełknęłam ją, ale nie mogłam znieść widoku zdeformowanej skóry mężczyzny od strzałów.

Nie zwymiotowałam co było dobre. Ale musiałam wyjść z kuchni. Poszłam za Harrym, który wchodził po schodach. Przy każdym ruchu widziałam ból na jego twarzy i poruszał się niewiarygodnie wolno. Chciałam mu pomóc tak jak on pomógł mi wczoraj.

Jednak, stałam tam czekając, aż zignoruje swoją dumę i poprosi o pomoc.

- Co zrobimy z jego... ciałem? - zapytałam wahając się, idąc za Harrym.

- Posprzątam to. - Harry chrząknął. - Po tym jak wezmę prysznic.

- Wdałeś się w bójkę?

Nie odpowiedział. Nadal kierował się na górę po schodach. Nie chciał dać mi do zrozumienia, że jest ranny i że chce mojej pomocy.

- Harry..

- Wiesz co, idź zrób nam coś do jedzenia. - uciął mnie ostro, brzmiąc bardziej niż zmęczony. - Rozumiesz?

Chyba zrozumiałam przekaz, aż za dobrze.

Odwróciłam się i zeszłam po schodach wchodząc do kuchni, szukając czegoś do jedzenia. Zdecydowałam, że usmażę jajka - odkąd to była jedyna rzecz w lodówce, którą mogłam zrobić. Znalazłam patelnię i postawiłam na kuchence, odkręcając ogień. Nie wiem jak, ale zapomniałam o zabitym mężczyźnie.

Kiedy spojrzałam na nie moje ciało zamarzło, ale wtedy sobie przypomniałam. Harry był ranny. Zakładam, że mogłabym wyciągnąć ciało z kuchni.

Odetchnęłam głęboko gdy złapałam mężczyznę za kostki, wyciągając go z kuchni. Za ciałem ciągnęła się strużka krwi i próbowałam swoich wszystkich sił by nie poczuć się chora od ciężkiego zapachu krwi. Zajrzałam do spiżarni by znaleźć worki. Kiedy znalazłam największy, położyłam go na podłodze i umieściłam w nim z trudem ciało mężczyzny. Worek był przesączony krwią, ale to było najlepsze co mogłam zrobić. Natychmiast usunęłam zaschniętą krew z podłogi za pomocą mokrego ręcznika papierowego, czując się trochę lepiej gdy zapach krwi nie unosił się już tak intensywnie w powietrzu.

Okej. Teraz to było znośne.

Czekałam w kuchni na Harry'ego, ale nie pojawiał się więc wzięłam talerze i położyłam na stole i usiadłam przy swoim, jedząc w ciszy. Próbowałam ignorować ciało w worku. Próbowałam ignorować to co się stało. Oczywiście byłam przestraszona, ale mogłam sama zginąć zamiast tego mężczyzny.

W co ja się do cholery wpakowałam? Muszę się z tego wydostać jak najszybciej.

Rozważałam tak wszystko kiedy zobaczyłam Harry'ego schodzącego na dół. Był ubrany w bordową koszulkę i do tego spodnie, a jego włosy znowu były mokre. Nie widziałam już, żeby odczuwał ból i gdy wszedł do kuchni zobaczył co zrobiłam. Nawet nie zwrócił uwagi na ciało w worku leżące kilka stóp od niego.

Usiadł na przeciwko mnie i zaczął jeść. Jego oczy nawet na mnie nie spojrzały. Patrzyłam jak jadł widząc jak głodny był.

- Kiedy mogę wrócić do domu? - zapytałam nagle, prawie szeptem.

Odłożył widelec i popatrzył prosto na mnie. Z poważnym wyrazem, stwierdził. - Gdy powiem, że możesz.

- Mam pracę. - powiedziałam mu. - Już i tak opuściłam kilka dni.

- Więc? Zadzwonię do nich i powiem, że byłaś ze mną.

- Harry nie możesz trzymać mnie tu wieczność.

- Mogę robić co będę chciał.

Mój żołądek zabolał z frustracji. - To miejsce mnie cholernie przeraża.

On tylko uniósł brew na to. - Naprawdę?

- Jest strasznie puste. - wyszeptałam. - Jak możesz to wytrzymywać?

Wzruszył ramionami i zaczął jeść znowu.

Chciałam zapytać o jego mamę. O to dlaczego zabił ojca? By zobaczyć co się stało. Ale nie zrobiłam tego. Myślę, że byłam przestraszona trochę.

- Kiedy ostatnim razem robiłeś zakupy spożywcze?

- Zakupy spożywcze?

- Tak. No wiesz, kiedy idziesz do sklepu kupić coś do jedzenia. - powiedziałam sucho. No proszę. Czy on mówił poważnie?

Na jego twarzy pojawił się grymas. - Zwykle dziewczyna Lou się tym zajmuje.

- Masz rzeczy, które są już dawno po terminie. - poinformowałam go. - Nie mogę nawet nic zrobić.

- Powiem mu o tym.

- Mówię tobie o tym.

- Popatrz, nie mam czasu na takie rzeczy. - powiedział rzeczowo.

- Co jesz w takim razie?

Tylko wzruszył ramionami na to.

Westchnęłam. - Mogę iść do domu teraz?

- Nie. - odpowiedział wprost.

Pomyślałam chwilę. - Mogę iść do pracy?

- Nie. - Harry lekko zmrużył oczy. - Włożyłaś to z powrotem?

Cholera. Zapomniałam. To tak naprawdę w ogóle nie przeszło mi nawet przez myśl.

Gdy zobaczył mój wyraz twarzy zmrużył oczy jeszcze bardziej. - Myślałem, że powiedziałem Ci, żebyś to włożyła Claire.

- Zapomniałam. - Wymamrotałam. Dlaczego go tak to obchodziło?

- Czy rozumiesz dlaczego to powinnaś to mieć? To tylko korzystne dla Ciebie. Będziesz przygotowana, gdy ja.. -

- Nie! - warknęłam, wstając z krzesła. Moja twarz była cała czerwona, a moje serce biło szybciej. - Jak możesz mówić o tym tak jak o pogodzie?

Zaskakująco uśmieszek wkradł się na jego twarz. - Zawsze zaczynasz być strasznie speszona, gdy mówię o tym. - Oparł się wygodnie o krzesło i jego oczy patrzyły na mnie.

- Co? - zapytałam cicho.

- Hm. - jego uśmieszek wydawał się jeszcze bardziej wyraźny gdy zobaczył, że noszę jego ciuchy. - Lubię Cię w moich ciuchach.

Nic nie powiedziałam, starałam się patrzeć wszędzie tylko nie w jego spojrzenie.

Zaraz po tym dodał ochryple - Ale wolałbym Cię bez nich.

- Harry proszę. - powiedziałam ostrożnie, mając nadzieję, że przestanie.

- Jak daleko posunęłaś się z kimś?

- To nie twój interes.

- Oh, tak jak powiedziałem, - wstał z krzesła, obchodząc je dookoła. - To jest mój interes.

Odsunęłam się do tyłu czując jego wzrok na sobie. - Co robisz?

- A co powiesz na to, - On nagle złapał mnie, przyciągając mnie tak, że jego usta niemal dotykały mojego ucha, - pokażesz mi jak daleko zaszłaś i zaczniemy od tego momentu.

_____________________________

Co sądzicie o tym rozdziale? Sądzę, że skończyło się w najgorszym momencie, bo znowu będzie się działo. Piszcie w komentarzach co myślicie, że się stanie i jakie są wasze odczucia w związku z tym co stało się w tym rozdziale i pamiętajcie, że im więcej komentarzy będzie tym szybciej wstawię. x