Następny dzień minął jak przez mgłę. Mój umysł sprawiał wrażenie w pełni wyłączonego, a wszystko o czym mogłam myśleć to to co nadejdzie.
Czy Harry zamierzał mnie zabić?
Próbowałam moich wszystkich sił, by nie myśleć o tym, więc postanowiłam, że się czymś zajmę. Wyczyściłam mój apartament tak dokładnie jak jeszcze nigdy. Wymyłam podłogę, podnosząc każdy śmieć, umyłam wszystkie naczynia, starłam kurz z mebli i biurka, oraz wymieniłam wszystkie przepalone żarówki w mieszkaniu. Kiedy już skończyłam wszystko co miałam do zrobienia była około pierwsza po południu. Więc nie wiedząc co dalej zrobić, zrobiłam lazanię.
Tak, lazanię.
Jestem wielką fanką włoskiej kuchni. Każdy makaron był dla mnie dobry, oczywiście jeśli był dobrze przyrządzony. Więc czas leciał gdy przygotowywałam lazanię, a kiedy skończyłam zjadłam ją ze ściśniętym żołądkiem.
Była czwarta. Harry powiedział, że przyjdzie wieczorem. Która godzina była "wieczorem"? Piąta? Szósta?
Gdy skończyłam jeść, włożyłam resztki do lodówki i postanowiłam się ubrać. Niestety, zaczęłam się zastanawiać czy to jest ostatni raz kiedy wybieram w co się ubrać. Więc po chwili namysłu wybrałam moją ulubioną bluzkę, która była zwyczajna, nic drastycznego oraz moją najwygodniejszą parę dżinsów. Ściągnęłam gumkę uwalniając moje włosy z kucyka i przeczesałam je palcami przez co opadły na moje ramiona. Lata poświęcone na to by urosły się opłaciły, chociaż wiedziałam, że będę musiała je podciąć niedługo, oczywiście jeśli będę miała jeszcze taką możliwość.
Może byłam melodramatyczna. Nie wiem. Miałam jednak pewność, że się bałam. Całą noc miałam koszmary o tym co działo się wczorajszego dnia - bycie zamkniętą w ciemności, czarnej pustce.
Ciągle nie wiedziałam jak wygląda, jedyny moment kiedy go widziałam to te kilka sekund przez to, że błyskawica rozświetliła wszystko dokoła. Znałam dobrze jego głos, ale to tyle.
Jego głos prześladował mnie w snach. Nienawidziłam tego, że myślałam o tym jak wyglądał. Próbowałam go sobie wyobrazić, przebiegły wzrok i bezczelny uśmieszek czy coś takiego.
Oglądałam telewizję próbując się uspokoić. Jednak nic nie mogło powstrzymać mojego szalenie bijącego serca lub zatrzymać drżenia rąk. Ciągle przesuwałam się na sofie patrząc się na drzwi. Oczekiwałam, że wyważy je by zrobić wrażenie. Ale tak się nie stało.
Prawie podskoczyłam gdy usłyszałam dźwięk wiadomości. Zawahałam się biorąc głęboki oddech, mając nadzieję, że to nie on. Dzięki Bogu to była tylko Francine.
Powodzenia dziewczyno! Chciałabym tam z tobą być. Jeśli coś się stanie, zadzwoń.
Wiem, że to nie była najbardziej pocieszająca wiadomość, ale poczułam się trochę lepiej wiedząc, że myśli o mnie. Była jedyną w tym mieście.
Kym dzwoniła do mnie kilka razy wczoraj, prawdopodobnie by porozmawiać o swojej randce. Ale nie odpowiedziałam, nie mogłam.
Jak mogłabym rozmawiać o jej randce kiedy lider groźnego gangu miał przyjść do mojego domu?
Patrzyłam się przez kilka minut na telewizor, a dzwonek do drzwi wybrzmiał jakby ogłaszał moją śmierć. Patrzyłam na drzwi ściszając telewizor.
Proszę powiedzcie mi, że to moja wyobraźnia. Jego tu nie było.
Znowu dzwonek wybrzmiał. Jestem za młoda by zginąć.
Wzięłam głęboki wdech zamykając oczy. Siedziałam na sofie, mówiąc sobie, żebym była odważna.
Gdy wstałam i popatrzyłam przez szybę obok drzwi otworzyłam usta ze zdziwienia. Chłopak wyglądał inaczej niż sobie wyobrażałam i to na pewno nie był on.
To był nie starszy ode mnie chłopak z brązowymi, kręconymi lokami. Patrzył się w dół, prawdopodobnie czekając bym otworzyła drzwi. Ale jedyne co mogłam zrobić było gapienie się w szoku. Był ubrany w czarną koszulkę i ciemne dżinsy. Nie miał na sobie dużo biżuterii jak gangsterzy w Ameryce, chociaż miał około 50 tatuaży. Nie zważając na tatuaże, wyglądał na normalnego chłopaka.
Podniósł głowę do góry i jego oczy spotkały się z moimi.
Wzdrygnęłam się, a moje serce zaczęło bić szybciej. Czy to był... on? Nie, to nie mógł być on.
Nie było takiej możliwości.
Niezręcznie, otworzyłam zamek w drzwiach co było trudne do zrobienia, bo cała się trzęsłam i otworzyłam powoli drzwi. Kiedy były całkowicie otwarte chłopak popatrzył na mnie bez żadnego uśmiechu na twarzy. Miał wyczekujący wyraz twarzy.
Cholera, to był on.
Bez namysłu zamierzałam zamknąć bardzo szybko drzwi, ale zatrzymały się na jego stopie, którą w odpowiednim momencie wysunął. Jego tęczówki, które jak zauważyłam były ciemnozielone, były teraz drastycznie zwężone.
- Claire. - powiedział ze znajomym ochrypłym głosem, - nie traktuje się tak gości, prawda?
Przełknęłam szybko i otworzyłam szeroko drzwi. Harry wszedł do środka, patrząc się na mnie i zamknął drzwi za sobą. Na moment jego oczy przestały wpatrywać się we mnie i obejrzały mój apartament. Nic nie powiedział jednak.
Jego kręcone włosy były jeszcze bardziej widoczne teraz i miałam o wiele lepszy widok na niego. Nie wyglądał na starszego ode mnie, co nadal mnie szokowało. Nie wiem co, ale coś dodało mi trochę odwagi. To odepchnęło strach, który miałam w sobie. To był mój dom. Nie jego.
- Nie jesteś moim gościem. - powiedziałam znowu bez namysłu. - Ty praktycznie wymusiłeś to żeby tu wejść.
Jego oczy błysnęły, a potem się poszerzyły w zaskoczeniu. Jednak ten zaskoczony wzrok odszedł, a na jego miejscu pojawił się głupawy uśmieszek, który prawie przyprawił mnie o dreszcze.
- Tak, wiem. - odpowiedział płynnie, w ogóle nie przejmując się tym co powiedziałam. Oblizał usta, pochylił głowę na moment i powiedział, - Przypominam Ci, że ja traktowałem Cię jak gościa. Sugeruję, żebyś traktowała mnie tak samo, Claire.
Brzmiał groźnie, jakby mnie ostrzegał.
Zmrużyłam oczy. Może moja odwaga była spowodowana tym, że nie panowała teraz kompletna ciemność i całkowicie go widziałam, więc nie mógł się ukryć.
- Nie traktowałeś mnie jak gościa. - syknęłam w odpowiedzi. - Miałeś swoich kolegów, którzy przyprowadzili mnie niechętnie.
- Dokładnie. - odparł zadowolony z siebie, ciągle nie dotknięty przez moją nieuprzejmość. - I mogę zrobić to jeszcze raz jeśli będę chciał.
Popatrzyłam na niego, zaciskając moje zęby. Po czym odwróciłam się na pięcie gdzie leżała jego kurtka i przyniosłam ją mu.
Kiedy wróciłam Harry grzebał już w szafce z moimi albumami i zapoznawał się z moimi zdjęciami nieco bliżej. Odchrząknęłam głośno i spojrzał. Praktycznie rzuciłam kurtkę na niego, a on złapał ją z łatwością. Myślałam, że to mogłoby wyglądać o wiele lepiej gdyby jej nie złapał. To było to do czego zmierzałam.
- Tutaj - stwierdziłam wprost. - Tutaj masz swoją kurtkę. Możesz teraz iść.
Trzymał swoją kurtkę w jednym ręku i jego oczy powoli znalazły drogę do moich. Przechylił głowę w jedną stronę i zapytał łagodnie. - Nie boisz się mnie. Prawda?
Spojrzenie, którym się na mnie patrzył było dziwne. Wyglądał na prawie zafascynowanego tym, że ktoś może się go nie obawiać, co było dla niego zabawne.
Moje serce mocniej zabiło. Oczywiście nie zdawał sobie sprawy jak naprawdę przestraszona byłam. Po tym jak zobaczyłam jego kolegów, którzy wciągali mężczyznę do alejki i jak spotkał się ze mną w tym ciemnym, zniszczonym domu, okropnie się go bałam. Ale mogłam udawać, tworzyć iluzję. Mogłam pokazać, że się go nie boję. I może po tym nie będzie mnie już niepokoić. To była na ten moment jedyna karta, którą mogłam zagrać.
To było tylko "może".
- Dlaczego miałabym się bać? - powiedziałam, mój głos był silniejszy niż to jaka ja byłam. Skrzyżowałam ręce na piersi ciągle na niego patrząc.
Ten sam głupawy uśmieszek pojawił się na jego twarzy. - Wczoraj się bałaś.
Cholera. Skąd on wiedział, że się bałam. Myślę, że to było oczywiste. Prawie nie mogłam mówić wczoraj.
- Więc, - kontynuował, chodząc wolno dookoła mnie jakby był rekinem, a ja łódką. - wciągasz mnie w jakieś małe przedstawienie teraz czy jesteś strasznie głupia?
- Nie jestem głupia. - wymamrotałam, czując się trochę zdenerwowana gdyż zniknął za mną.
Obejrzałam się za moje ramię widząc, że się patrzy. Jednak jego oczy były teraz skoncentrowane na moim ciele. Nawet nie przejmował się tym, żeby to ukryć, mimo, że przyłapałam go na tym.
Szybko odwróciłam się, moje policzki zarumieniły się bardzo. - Zachowaj to spojrzenie dla siebie. - posłałam mu oburzone spojrzenie.
Tak.. dobra odpowiedź, Claire. Zachowaj to spojrzenie dla siebie?
To show, które dla mnie robisz jest niezłe. - wymamrotał, a jego oczy były skupione na mojej piersi gdzie moje ręce były skrzyżowane. Zacisnęłam usta i zmieniłam miejsce swoich rąk, które teraz były przy zaciśnięte w pięści. Jeszcze nigdy, nikt nie patrzył na mnie, w ten sposób.
To było strasznie... poniżające!
- Nie boję się Ciebie. - rzuciłam mu piorunujące spojrzenie.
- Nie? - Harry przemówił, jego oczy nareszcie spojrzały na moje. Poczułam się lepiej, że znowu nawiązaliśmy kontakt wzrokowy. Przestał chodzić dookoła mnie teraz i skupił na mnie swoją całą uwagę.
- Dlaczego miałabym bać się kogoś kto chowa się w ciemności?
Z jakiś powodów Harry zaśmiał się z tego. To nie miało być śmieszne. Miałam na myśli coś odwrotnego. Ale Harry zaczął się śmiać jakby to było absurdalne.
Uniosłam brwi, a moja irytacja wzrosła.
- Nie ukrywam się w ciemności. - Harry powiedział kiedy skończył się śmiać. Jego twarz wyrażała teraz zupełną powagę.
- Ukrywasz się! - krzyknęłam, wskazując na niego. - Zawsze jak spotykaliśmy się wcześniej nie mogłam Cię zobaczyć!
- Claire, zdefiniuj ciemność dla mnie. - Harry stwierdził nagle, jego oczy były skierowane w dół. Wyglądał jakby czekał.
Zawahałam się. Czy on mówił poważnie?
- Ciemność jest.... no wiesz.. - urwałam, gestykulując niecierpliwie. Miałam już dość i prychnęłam. - Jak do cholery nie wiesz co to ciemność?
Uśmiechnął się głupio i powiedział - Ciemność nie istnieje.
Po prostu się w niego wpatrywałam. - Co?
- Ciemność jest niczym. - stwierdził a jego oczy utkwione były w moje. Moje stopy zesztywniały przez uczucie dyskomfortu. - To naprawdę jest esencja niczego.
- Dlaczego mi to mówisz? - Zignorował mnie.
- Faktem jest to, że ciemność jest brakiem światła. To prawda. Ja nie chowałem się w ciemności?
- To co mówisz nie ma żadnego sensu. - powiedziałam zmieszana.
Naprawdę nie miało to żadnego sensu. I czy gangsterzy nie powinni mówić bardziej wulgarnym językiem? Stwierdziłam - Nawet nie brzmisz jak lider gangu.
- Oh naprawdę? - Jego oczy błysnęły. Był zły? - Dlaczego?
- Tak naprawdę nawet nie wyglądasz.
Szczęka Harry'ego zacisnęła się ciasno. Mój oddech urwał się gdy nagle się do mnie zbliżył. Zaczęłam się cofać, aż moje plecy dotknęły ściany. Ale Harry nie zrobił żadnego ruchu by mnie dotknąć lub skrzywdzić. On po prostu stał na przeciwko mnie.
- Mój gang. - syknął w niskim szepcie. - jest w ogóle nie taki jak te, które widziałaś.
Te, które widziałam? Czy on mówił o...
- Te, które widziałaś są szumowinami. - Harry postawił sprawę rzeczowo, a jego głos brzmiał skrajnie. Czy widziałam w jego oczach obrzydzenie? Tak. - Nawet nas do nich nie porównuj, Claire. Nie rób tego.
- Więc czym jesteście?
- My nie walczymy o pieniądze czy narkotyki. - Harry odpowiedział prosto. - Gangi, które widziałaś są jak dzieci. To wszystko to walka o coś, punkt po którejś ze stron. My nie potrzebujemy pieniędzy, ani narkotyków.
- Więc czego chcecie?
Harry nie odpowiedział. Jego oczy znowu spoczęły na mojej klatce piersiowej, moje poirytowanie wzrosło. Nie miał żadnego prawa by się tak na mnie patrzeć bez żadnego wstydu. To było bardzo niegrzeczne.
- I nie patrz się tak na mnie! - mój głos był dla moich uszu obcy w tym momencie. Był piskliwy i wysoki. Prawie uderzyłam go w twarz i nawet spróbowałam to zrobić, ale ręka Harry'ego złapała mój nadgarstek w ostatnim momencie, a jego spojrzenie sprawiło, że kolana prawie się pode mną ugieły.
- Mogę się na Ciebie patrzeć, - powiedział zbyt spokojnie. - jakkolwiek chcę.
- N-Nie masz takiego prawa. - mruknęłam, patrząc na niego ostrożnie. Zastanawiałam się czy czuł mój szybki puls, który pokazywał mój strach.
Jego usta ułożyły się w ten uśmieszek. - Nie potrzebuję prawa. To miasto jest moje. A skoro ty tutaj jesteś, - jego głos się obniżył brzmiąc uwodzicielsko, a jego wzrok podążył w dół mojej szyi. - ty również jesteś...
- Nawet tego nie dokańczaj. - zaprotestowałam, wyrywając rękę z jego uścisku. Szybko odsunęłam się od niego zachowując dystans. Czy on miał zamiar powiedzieć to co myślałam, że powie?
Uśmiechnął się rozbawiony i patrzył na mnie. - Co zamierzasz zrobić? Uciekać?
Spojrzałam się na niego i odwróciłam się na pięcie po czym wybiegłam z pokoju. Wbiegłam do kuchni, ale w momencie kiedy dobiegłam do końca kuchni i odwróciłam się, stałam twarzą w twarz z Harrym.
Wzdrygnęłam się zaskoczona. Jego ręce trzymały mnie za nadgarstki i był bardzo blisko, czułam jego gorący oddech na mojej twarzy. Na szczęście nie było czuć alkoholu od niego ani żadnych używek.
- Uciekanie jest bezcelowe. - powiedział, a jego spojrzenie sprawiło, że mój żołądek się zacisnął. One były za bardzo intensywne.. przyprawiało mnie to o dreszcze. Pamiętam jak mogłam zobaczyć je nawet w ciemności. - Nikt nie przyjdzie Ci z pomocą. - Harry kontynuował, a jego uścisk zacisnął się mocniej na moim nadgarstku. - Już Ci to powiedziałem, Claire. To miasto jest kurwa moje. Mówię im co mają robić i oni mnie słuchają. Więc jeśli znasz kogoś kto mógłby wsadzić mi nóż w plecy, powiedz mi, a poderżnę im gardła.
Widziałam, że nie żartował i to sprawiło, że bałam się jeszcze bardziej.
Z czym do cholery miałam do czynienia?
- Popatrz, masz swoją kurtkę z powrotem. - powiedziałam zdenerwowana, a z mojej twarzy uciekły wszystkie kolory. - C-Co jeszcze chcesz?
W tej sekundzie mój telefon zaczął dzwonić, odwróciłam głowę w kierunku, z którego wydobywał się hałas, ale Harry nawet nie zwrócił na to uwagi. Cały czas się na mnie patrzył.
Nie mogłam się poruszyć kiedy jego ręce znalazły drogę do mojej talii i nie odważyłam się drgnąć kiedy pochylił się do mojej szyi.
- Masz w sobie światło. - mruknął, a jego głos był stłumiony przez moją szyję. Zesztywniałam, ale słuchałam. Podniósł głowę, a jego oczy były cale od moich. - Chcę wydostać to światło.
Naprawdę nie miał żadnego sensu. On miał być zwykłym gangsterem, który przyszedł tu po moje pieniądze lub seks, a teraz był tu i mówił bez żadnego sensu.
I w tym momencie odsunął się z tym swoim cholernym uśmieszkiem i powiedział. - Mamy kilka rzeczy, o których musimy porozmawiać.
I kiedy oczy znowu spojrzały na moją klatkę piersiową, zrobiło mi się ciemno przed oczami i zemdlałam niespodziewanie upadając w jego ramiona.
___________________________________
Acysdcbsjd tyle mogę powiedzieć. Wiem, że Harry jest trochę złożoną postacią i trudno go zrozumieć, wiem to haha. Ale mogę wam powiedzieć, że teraz dopiero zacznie być interesująco. Zaufajcie mi!! Co sądzicie o rozdziale? Czy wypowiedzi Harry'ego miały jakiś głębszy sens? Co chce od Claire? Czy ktoś go rozgryzł?!?? Jeśli tak to składam pokłony.
Ostatnio pisaliście by rozdział był szybko więc o to jest! Pobiłam własne rekordy starając się przetłumaczyć jak najszybciej dla was. Jeśli nadal będziecie regularnie i dużo komentować pisząc, że nie możecie się doczekać na kolejny to powiem wam, że takie miłe komentarze sprawiają dużą radość i motywują do dalszego tłumaczenia.
Boze .-. "Masz w sobie światło[..]Chcę wydostać te światło" ahsjakabsba to jest slodkie *-* Nie wiem czemu ale takie aww.. Boze fangirluje /znowu/
OdpowiedzUsuńNie wazne, ciesze sie ze dodalas tak szybko nowy rozdzial, jest zajebisty! Nie moge doczekac sie nowego xx
Jeju, mysle ze Harry bedzie chcial miec ja na wyłacznosc i o tym chve pogadac to by bylo takie xjjshebjsjs Hazz jest strasznie trudny to rozgryzienia ale lubie to hihi, ciekawa.postac z niego :3
OdpowiedzUsuń@Macysloves1d
Tak jak i w realnym swiecie nie rozumiem Harry'ego hahahha ale wlasnie to jest swietne. Czekam na ciag dalszy xx // @planetkaro
OdpowiedzUsuńAwww... słowa, które wypowiedział Harry do Claire o świetle... to było takie.. słodkie no ;3 ach ^^
OdpowiedzUsuńTo prawda, Harrego ciężko zrozumieć, ale z każdym kolejnym rozdziałem staram się go rozgryźć xd i mam nadzieję, że w końcu mi się to uda :D
Jak dla mnie świetnie, że dodajesz tak szybko rozdziały, bo mam co czytać :)) to jest świetne i tyle w temacie ! *,*
@sluumberr
Haha =] Harry'ego wgl trudno zrozumieć xD nawet w realnym świecie ^^ te jego teksty są dziwne ... i strasznie trudne do rozgryzienia ...
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział !!! @Dominika__8 xx
omfg jakie emocje cdjcndjncdjndcjncdjndcjkncd @livibiebsxx
OdpowiedzUsuń