sobota, 5 kwietnia 2014
Four.
Zatrzymaliśmy się przed wielopiętrowym, zniszczonym budynkiem, który wyglądał jakby jego fundamenty ledwo utrzymywały się same. Tynk odchodził ze ścian a kostka była stara i zniszczona.
Siedziałam między dwoma chłopakami, którzy byli zupełnie cicho przez całą drogę. Starałam się uspokoić przez te kilka minut kiedy jechaliśmy, ale moje nogi drżały mimo moich wszelkich starań. Wiedziałam, że zauważyli to ale nic nie powiedzieli.
Kiedy samochód się zatrzymał otworzyli drzwi i wysiedli. Byłam zaraz za blondynem, ale wykorzystałam moment by się obejrzeć dookoła kiedy stanęłam na nogi.
Nigdy nie byłam... w tej części miasta.
Wszystkie budynki wyglądały jak ten na przeciwko nas. To było jak chodzenie po opuszczonym mieście w czasie apokalipsy. W pewnym sensie oczekiwałam, że zaraz wybiegną zombie z rogu. Wzięłam głębokie wdechy kiedy patrząc dookoła nie zauważyłam nikogo poza nami w tej okolicy. To miejsce było pozbawione życia. Wszystko wyglądało.. na martwe.
Oczywiście z mojego punktu widzenia.
To było oczywiste dla mnie, że ludzie, którzy tutaj przebywali nie mieli żadnych dobrych zamiarów. To było gorsze niż 8 mila.
- Chodźmy - brunet złapał mnie za ramię i pchnął w kierunku budynku. On i ten blondyn patrzyli się na mnie wyczekująco.
Posłałam im zirytowane spojrzenie i przeszłam przez martwą trawę, jeśli można było to coś jeszcze nazwać trawą, zbliżając się do budynku. Powietrze dookoła nas nawet nie pachniało świeżo.
Zatrzymałam się kiedy podeszłam do drzwi i zaczekałam na tamtych by podeszli. Blondyn otworzył drzwi i wszedł do środka. Weszłam za nim i musiałam wytężyć wzrok przez ciemności, które tam panowały. Czy oni mieszkali w ciemności czy coś?
Czy oni byli wampirami?
Okej, teraz zaczynałam myśleć nielogicznie. Muszę się uspokoić i zacząć myśleć rozsądnie.
Wstrzymywałam oddech nawet o tym nie wiedząc, podążając za nimi. Drzwi za mną zamknęły się pozostawiając nas w kompletnych ciemnościach. Próbowałam się skupić by jakoś zobaczyć ale nie mogłam nawet zobaczyć ręki kiedy przystawiłam ją sobie przed twarz. A tych dwóch chłopaków chodziło w tych ciemnościach jakby to było nic takiego.
- No dalej - powiedział jeden za mną, a jego oddech poczułam z tyłu mojej szyi.
- Pospiesz się. Nie mamy całego dnia.
- Nic nie widzę. - podkreśliłam słabo, bojąc się ruszać. Co było w tej ciemności.
- Idź za Niallem. - powiedział zniecierpliwiony głos za mną - Idę zaraz za tobą.
Zatrzymałam się kiedy mój strach mnie zdominował. Głośno westchnęłam kiedy moje płuca zaczęły palić z braku powietrza.
Ktoś zatrzymał się na przeciwko mnie.
- No dalej - blondyn, Niall szepnął w ciemnościach, niemal łagodnie. Tak. Chłopak, który wciągnął kogoś w alejkę brzmiał łagodnie. - Nic tu nie ma.
Mój żołądek zacisnął się z nerwów, a moje stopy zaczęły stawiać wolne kroki. Słyszałam Nialla, który szurał nogami na przeciwko mnie. Zaczęłam iść za nim robiąc małe kroczki. Zaczynałam przyzwyczajać się do ciemności, ale szczerze nigdy nie widziałam tego rodzaju ciemności przedtem.
To było nie normalne. Wokół mnie była pustka, jakby naprawdę nie było tutaj nic.
Więc tak wygląda świat jak jesteś ślepy.
- Okej, to właśnie to co zamierasz zrobić. - Niall powiedział stojąc naprzeciwko mnie, a jego głos odbijał się echem wokół nas. - Wejdziesz przez te drzwi, okej? My zostaniemy tutaj.
- Co tam jest? - zapytałam cicho.
- Po prostu wejdź do pokoju. - głos za mną warknął - To tak proste na jakie wygląda.
Miałam przeczucie co do tego co-kto tam jest.
Przełykając powoli słyszałam Nialla jak otwierał drzwi. Drzwi zaskrzypiały kiedy je otworzył. Serce podeszło mi do gardła kiedy ruszyłam się i weszłam do pokoju. Podskoczyłam lekko w miejscu gdy drzwi zamknęły się za mną. Nie miałam pojęcia że to może być aż tak głośne.
Strach zupełnie mnie ogarnął. Mój oddech był krótki i płytki. Oczy wytężały się na marne by móc przynajmniej mniej więcej zobaczyć co kryje się w ciemnościach.
To przypomniało mi o alejce kiedy nie mogłam zobaczyć go oprócz tego momentu kiedy błyskawica oświetliła wszystko dookoła. Ale to było gorsze, o wiele gorsze.
On mógł mnie zabić.
Zaczekałam. Moje nogi przywarły do podłogi jakby bały się że upadnę.
I wtedy wybrzmiał głos w odległości kilku stóp ode mnie. - Boisz się ciemności?
To był on. Rozpoznałam jego głos.
Znowu wytężyłam wzrok w nadzieji, że ujrzę choć jeden znak, że on tam był. Niestety jeszcze raz, jedyne co widziałam to czarna pustka, ale mogłam wyczuć jego obecność. Nie mogłam tego jakkolwiek wytłumaczyć, ale wiedziałam że tu był. Zesztywniałam gdy usłyszałam kroki zbliżające się do mnie, które w pewnym momencie się zatrzymały. - Wiesz kim jestem?
Zawahałam się. - Tak.
- Zapytałaś koleżankę?
- Tak.
- Jestem ciekawy. - chociaż dla mnie bardziej brzmiał na rozbawionego, - tego co Ci o mnie powiedziała. - Kiedy nie odpowiedziałam, powiedział - Powiedz co Ci o mnie powiedziała, Claire.
Wzięłam głęboki oddech, przypominając sobie że muszę oddychać i odpowiedziałam szybko - Powiedziała, że jesteś niebezpieczny.
Usłyszałam głęboki wdech, czy on właśnie się zaśmiał? - To wszystko co Ci powiedziała?
- Powiedziała, że jesteś członkiem gangu. - kontynuowałam.
- Nie jestem członkiem gangu. - jego głos stał się nagle bardzo niski i nie był już taki rozbawiony.
Mrugnęłam minimalnie. - Ty... nie jesteś?
I wtedy, nagle jego głos wybrzmiał tuż przy moim uchu - Ja jestem liderem gangu.
Uciekłam od jego głosu przesuwając się w drugą stronę. Poczułam jakby moje serce miało wyrwać się z piersi i ciężko dyszałam z powodu jego nagłej bliskości. Nie słyszałam nawet jak się poruszył!
Jego głos znowu był blisko, tym razem jednak przy moim drugim uchu. - Jak widzisz nie jestem tylko członkiem gangu. Ja dyktuję warunki. Ja stoję na czele. - Jego głos zaczął brzmieć uwodzicielsko i kiedy poczułam jak jego ręka dotknęła mojej talii, potknęłam się o własne nogi i upadłam na podłogę.
Mogłam prawie zobaczyć jak stoi nade mną. Mogłam poczuć jak chodzi w ciemności. Tak naprawdę to wyglądało jakby ciemność się poruszała. Czy on był człowiekiem czy ciemnością, która przyjęła postać? Trzęsąc się ze strachu, patrzyłam jak stał tam. Czułam jego oczy na mnie, patrzył na mnie w ciemności.
- C-Czego ty ode mnie chcesz? - wykrztusiłam, używając moich rąk by odepchnąć się do tyłu. Musiałam być jak najdalej od niego.
- Chcę po prostu moją kurtkę z powrotem. - powiedział z udawaną niewinnością. - Czy przypadkiem przyniosłaś ją?
Moje serce stanęło. Wiedziałam, że jej nie przyniosłam i czułam, że on też to wiedział.
- To jest powszechna uprzejmość, no wiesz. - kontynuował, usłyszałam, że zaczął się zbliżać. - Zrobiłem coś miłego. Pożyczyłem Ci moją kurtkę gdy potrzebowałaś jej i to co mam w zamian?
Był tak blisko mnie bym mogła go zobaczyć. Przykucnął na przeciwko mnie i mogłam zobaczyć jaśniejsze linie jego kręconych włosów. - Nawet wysłałem Ci notatkę. Otrzymałaś ją?
- T-tak.
- Powiedziałem, żebyśmy się spotkali. Nie jestem cierpliwy, Claire. - jego głos miał przewagę nad nim w tym momencie. - Kiedy mówię innym żeby spotkali się ze mną, robią to, a jeśli nie to muszą liczyć się z tym, że polecą głowy.
Byłam zrozpaczona w tym momencie. Nie.. On mnie zabije.
To było takie niesprawiedliwe. Nigdy nie byłam zamieszana w żadne sprawy z gangiem. Nigdy się nie upiłam, ani nie brałam narkotyków. Nigdy niczego nie ukradłam w sklepie ani nikogo nie zraniłam by mieć satysfakcję. Byłam po prostu w złym miejscu i w złym czasie.
- Ale przez to, że jesteś nowa w mieście. - Wzdrygnęłam się kiedy jego dłoń musnęła mój policzek, a dreszcz przeszedł w dół mojego kręgosłupa. Odsunęłam się jakby jego ręka była ogniem. - Odpuszczę Ci tym razem.
Nic nie odpowiedziałam. Tylko siedziałam tam, oddychając szybko, moje oczy wpatrywały się na jego postać. Bałam się, że jeśli popatrzę się gdzie indziej, stracę go z oczu. Dlaczego nie mógł zapalić światła? Dlaczego siedzieliśmy w ciemności? To było strasznie dziwne.
Wyprostował się i znowu nade mną górował. Mogłam usłyszeć, że głupkowato się uśmiechnął przed odezwaniem się. - Jutro wieczorem odbiorę moją kurtkę osobiście. Będziesz tam. Zrozumiano?
- Przyjdziesz do mnie do domu? - wygadałam się.
- To tam jak przypuszczam jest moja kurtka. Mieszkasz w apartamentach na West Side, tak? Pokój 118?
Moja twarz zbladła. Musiałam pochylić głowę, bo inaczej bym zemdlała.
Wiedział gdzie mieszkałam?
- Skąd wiesz gdzie mieszkam? - zapytałam słabo.
Jego ręka znalazła mój nadgarstek i pociągnął mnie bym stanęła. Byłam zbyt sparaliżowana by się poruszyć, a jego twarz była nagle naprzeciwko mojej. Mogłam zobaczyć jego oczy, ale było zbyt ciemno by zobaczyć ich kolor.
- Już Ci powiedziałem. To ja stoję na czele tego miasta. - powiedział a jego usta ułożyły się w głupkowaty uśmieszek. - Wiem wszystko. Znam każdy zaułek tego miasta. Pamiętaj spróbuj się skryć przede mną. Znajdę Cię. Spróbuj uciekać. Złapię Cię. - Nie mogłam się poruszyć gdy pochylił się jakby miał mnie pocałować, ale w ostatnim momencie przesunął się i szepnął mi do ucha. - Za tobą są drzwi. Niall i Liam będą czekać. Do zobaczenia jutro, Claire.
Odsunął się ode mnie i usłyszałam jak odchodzi w ciemności. Nie wahałam się by odwrócić się i wyjść. Odgłos drzwi tym razem nie spowodował, że podskoczyłam, nie. Nadal nie mogłam nic powiedzieć przez moją rozmowę z Harrym Stylesem.
- Chodźmy. - Niall powiedział do mnie w ciemności. Podążałam za nim w ciemności czując się sparaliżowana. Nawet nie bałam się ciemności w tym momencie, nawet wtedy gdy moja noga zahaczyła o coś i prawie upadłam.
W kilka sekund doszliśmy do frontowych drzwi. Niall otworzył je, a światło wdarło się do pokoju, oślepiając mnie momentalnie. Najpierw byłam ślepa przez ciemność, a teraz przez światło?
Szłam za Niallem oglądając się dookoła. Może byłoby lepiej gdyby ta część miasta była pogrążona w ciemności i nie musiałabym oglądać tych spalonych lub zniszczonych budynków. Ktoś powinien wyburzyć je i zrobić coś by ożywić to miejsce.
Weszłam bez słowa do samochodu.
Zatrzymali się przed apartamentami. Poczułam się jakbym miała zwymiotować, więc wyszłam szybko i by nie tracić czasu zaczęłam biec. Jednak zaczęli wołać moje imię przez co musiałam się zatrzymać.
- Twoja torebka - Niall powiedział trzymając moją torebkę. Oh, zapomniałam, że zostawiłam moją torebkę z nimi. Kiedy wzięłam od nich moją torebkę znowu pobiegłam czując ciężar.
Prawie udało mi się powstrzymać do momentu kiedy upadłam na kolanach przed toaletą i pozbyłam się z siebie wszystkiego co dzisiaj zjadłam.
Kiedy skończyłam siedziałam tam patrząc się w podłogę w zupełnym szoku. Byłam w takim szoku że nawet nie mogłam płakać chociaż chciałam. Do kogo mogłam zadzwonić? Policja i tak nic nie zrobi. Kym była w innym kraju. Może mogłam wrócić do Ameryki, ale wątpiłam żeby były bilety na wylot przed jutrzejszym wieczorem. Nie mogłam tutaj być jutro. Nie mogłam pozwolić by Harry Styles przyszedł do mojego domu.
Zaczęłam płakać myśląc nad tym jaki okropny był mój dzień dzisiaj. Byłam świadoma, że nie było tak do tej pory. Jedyny moment kiedy naprawdę się bałam było wtedy gdy oglądałam horrory, ale porównując to do dzisiejszego dnia.. To tak naprawdę nie był prawdziwy strach. Nareszcie doświadczyłam prawdziwej esencji strachu.
I nadal go czułam mimo, że w zasadzie nie miałam już się czego bać.
W zasadzie.. Chociaż to rozsądne podejście było mylne.
Odszukałam mój telefon w torebce i zignorowałam nieodebrane połączenia czy wiadomości. Wybrałam pierwszy numer, który wpadł mi do głowy.
Francine.
- Halo? Claire? - odezwała się po drugim sygnale.
Łzy płynęły po mojej twarzy, ale starałam się, żeby mój głos brzmiał spokojnie. - Fran, czy możesz proszę tu przyjść?
- Pewnie. - nawet nie pytała mnie o nic, zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę wiedziała po co dzwoniłam i co się stało.
- Będę za 5 minut. - rozłączyła się, a ja położyłam telefon na półce, podnosząc się do góry.
Popatrzyłam w lustro.
Wyglądałam absolutnie fatalnie. Moje oczy były czerwone i spuchnięte od płaczu a moje policzki były ciemno czerwone. Moja skóra była bledsza niż zwykle i moje oczy wyglądały histerycznie.
Przeczesałam ręką moje długie, kasztanowe włosy i związałam je z tyłu w luźnego kucyka by jakoś wyglądać.
Weszłam do kuchni i zaczęłam szukać mleka kiedy Francine podeszła pod drzwi. Słyszałam jak zamknęła je za sobą i patrzyłyśmy na siebie przez kilka sekund.
Znowu wybuchnęłam płaczem prawie upuszczając karton mleka. Francine podbiegła do mnie biorąc ode mnie mleko i kładąc je na blacie. Przytuliła mnie ciasno powtarzając ciągle i ciągle jak przykro jej jest.
Kiedy skończyłam płakać wytarłam łzy i wyszeptałam - Ni-Nie wiem co zrobić.
- Co się stało? - spytała. Usiadłam na blacie, a ona usiadła na krześle przy stole.
- Widziałam ich. Miałaś rację, Fran. - powiedziałam słabo. - Oni są potwornymi ludźmi. J-Ja się strasznie pomyliłam. Myślałam, że wyolbrzymiasz. Tak mi przykro.
- Jest okej - uspokajała mnie. - A teraz powiedz mi co się stało? Znalazł Cię?
Pokiwałam lekko. - Zostawiłam kurtkę tutaj i poszłam do kawiarni. - przestałam mówić gdy zobaczyłam wyraz twarzy Francine.
- Mów dalej. - wyszeptała.
Przełknęłam i kontynuowałam. - Ale zobaczyłam jak wciągają mężczyznę do alejki. Widziałam to, Fran. I jestem pewna, że inni ludzie też. Ale nikt nic nie zrobił.... Ja nic nie zrobiłam. W każdym razie wyszłam z kawiarni by dostać się tutaj, ale oni mnie złapali i...
- Oh, nie. - Francine schowała twarz w dłoniach - Proszę nie mów, że...
- Nie, nie zranili mnie.
Popatrzyła zaskoczona. - Nie zostałaś zraniona?
- Nie, oni wzięli mnie do opustoszałego domu. Nie mam pojęcia gdzie to było. Potem oni weszli ze mną do środka i spotkałam się z Harrym Stylesem. On, uh, rozmawiał ze mną. - Ciągle mogłam usłyszeć jego głos w mojej głowie, prześladując mnie. Nawet go tu nie było, ale nadal wywierał na mnie wpływ.
- I nie zranił Cię? W ogóle?
- Nie, dotknął mnie, ale to wszystko. - wymamrotałam.
Francine wyglądała na naprawdę zaskoczoną. - To nie ma najmniejszego sensu. Harry Styles nie ma nikogo, a szczególnie dziewczyny, z kim mógłby się spotkać i nic nie zrobić tej osobie.
- Powiedział, że przyjdzie do mojego apartamentu jutro wieczorem. - to zwróciło uwagę Francine. - Chciał swoją kurtkę z powrotem.
- Cholera. - Francine nagle wstała, chodząc przede mną. - Cholera, to nie dobrze. Wiedział gdzie mieszkasz?
- Tak.
- Cholera, to znaczy, że się tobą zainteresował. - mruknęła. - To nie jest dobrze, Claire. To jest straszne.
- Wiem, że to jest straszne! - krzyknęłam, czując jak wzbierają się łzy. - I nie wiem co zrobić.
- Mogłabyś przyjść do mojego domu i się schować i...
- Nie, nie mogę Cię wciągnąć w to głębiej. - podniosłam rękę gdy chciała zaprotestować. - Powiedział mi, że wie wszystko o tym mieście. Będzie wiedział gdzie mnie znaleźć.
- Więc co zamierzasz zrobić? - wyszeptała Francine.
- Mam czas, żeby nad tym pomyśleć.
- Dobrze, na początek.. Czy masz broń?
- Broń? - spojrzałam się na nią - Nie, nie mam broni.
Francine przeszła obok mnie i zaczęła przeszukiwania zaczynając od drzwi. Kiedy znalazła ostry nóż, wyciągnęła go i położyła na blacie, gdy skończyła przeszukiwanie wszystkich szafek na stole leżało kilka ostrych noży.
- Musisz być przygotowana. - powiedziała głośno. - Nie wiem czego od Ciebie chce, ale to na pewno nie jest nic dobrego.
- Mówisz, że może będę musiała użyć któregoś z tych przeciwko niemu? - zapytałam, gapiąc się na noże. Nigdy nie byłam tak blisko do użycia przemocy. Nigdy.
- Do tego zmierzam. - powiedziała poważnie. Wyglądała inaczej niż Francine, którą poznałam na początku. - Musisz się bronić, Claire. Rozumiesz?
Zawahałam się. - A co jeśli nie będę musiała ich użyć?
- Ja tylko mówię o tym, że jeśli będzie chciał coś zrobić użyj ich.
Westchnęłam. - Okej. Ja po prostu nie mogę uwierzyć, że to się dzieje. Nigdy nic mu nie zrobiłam.
- Myślę, że przekonasz się jutro. - Francine przeszła do salonu, a ja poszłam za nią. Opadła na sofę wyciągając swoje nogi przed sobą.
- Chcesz, żebym tu była?
- Nie. Nie wciągnę Cię w to. - powiedziałam stanowczo.
Posłała mi spojrzenie. - Mogę się schować gdzieś. Nie będzie wiedział. Więc jeśli będzie czegoś próbował, pomogę Ci. Nie będziesz musiała sobie sama z tym radzić.
- Proszę. - błagałam, słysząc jak mój telefon wydał dźwięk. Poszłam do łazienki i wzięłam go bez patrzenia. - Nie próbuj w to się wmieszać. Umiem o siebie zadbać.
- Wiesz, że nie masz najmniejszych szans przeciwko niemu. - Francine powiedziała łagodnie. - Nikt nie ma szans w starciu z żadnym z nich samemu. Nie mam żadnego problemu z zostaniem tutaj.
Pomyślałam o odpowiedzi kiedy zobaczyłam nową wiadomość.
- Po prostu zwykle dzwoniłam na policję jak miałam kłopoty. - powiedziałam, tęskniąc za Ameryką.
- Chciałabym wiedzieć jak to jest. - Francine mruknęła. - Przykro mi, że wpakowałaś się w to wszystko. Nie możesz wrócić do Ameryki.
- Nie mam pieniędzy. W dodatku sądzę, że nie będzie żadnego lotu w przeciągu kilku godzin. - Kliknęłam w wiadomość widząc, że pochodzi z numeru, którego nie znałam. Wiadomość zaczęła się wczytywać. Głupi telefon. Wczytuje się wieczność.
- Możemy pomyśleć. - zasugerowała Francine głęboko myśląc. - Na pewno możemy coś zrobić.
Moje oczy się rozszerzyły kiedy przeczytałam wiadomość. Poczułam znowu łzy, gdy popatrzyłam na Francine, która już wiedziała od kogo jest ta wiadomość.
Wiadomość mówiła:
Nie mogę się doczekać jutra ;) Oh i nie chcę tam nikogo. Jeśli odkryję, że ktoś tam jest i pomogłaś im się ukryć, zabiję ich. Cieszę się, że się rozumiemy.
- Harry
_________________________________________________________________
Znowu dość dużo się działo. Co sądzicie o rozdziale? Czy Claire zmieni zdanie i pozwoli Francine zostać? A jeśli tak to czy Harry ją znajdzie? Piszcie w komentarzach x
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Francine nie może zostać u Claire, bo będzie po niej ;o jeny, świetny rozdzia , trzyma mocno w napięciu ;3 kocham <3 czekam na nexta x
OdpowiedzUsuń@sluumberr
Boze.. Co tu sie dzieje? Zastanawiam sie co czuje Harry, jest normalny po jakis przexyciach z maska dupka na codzin vzy poprostu jest dupkiem.. Nie mnie to oceniac ale jak narazie wybieram druga opcje, jak zakladam przeczytalas juz wszystko i jestes do przodu ale.. kurwa.. to nie sprawiedliwe, co prawda tozumiem.angielski itp. ale jak czytam taki dluzszy tekst to myli mi sie wszystko i wychodzi na to ze nie wiem co czytam, tak bardzo Ci zazdrosze bo jestem ciekawa co dalej ale nie przeczytam twgo w oryginale z lenistwa i wyxej wymienionego problemu. pffff.. mam nadzieje ze szybko dodasz kolejny xx
OdpowiedzUsuńNie moze zostac, nie bedzie glupia sama Claire i Harry musza byc sami i bedzie super omg sjsnxhhakschsgs dawaj nastepny chce nastepny musza byc sami musza.. :D
OdpowiedzUsuń@Macysloves1d
ja się cały czas zastawiam jak oni sobie radzą w ciemnościach,ahhaa
OdpowiedzUsuń