Zostałam brutalnie postawiona na ziemi i prawie upadłam przez moc uderzenia, ale facet objął mnie i
poczułam coś zimnego dotykającego mojego policzka. Zajęło mi
kilka sekund, aby uświadomić sobie, że to pistolet skierowany w
prawą stronę mojej głowy.
O
mój Boże.
Mój
oddech utknął mi się w gardle a serce niemal przestało bić.
Moje ciało zesztywniało, i czułam jego ramię zaciśnięte w okół
mojej szyi, trzymając mnie mocno do siebie. Przycisnął pistolet
niemal, że boleśnie do mojego policzka. Moja ręka odruchowo
chwyciła go za ramię, chodź nie mogłam walczyć, w strachu, że
może zacisnąć spust.
Moje
oczy spojrzały na Harry'ego, jego oczy wpatrywały się w mężczyznę.
-
Jeśli się ruszysz. - Mężczyzna powiedział. - Rozsadzę jej pieprzony łeb. Rozumiesz? - Zauważyłam, że miał inny akcent.
Był Rosjaninem?
Chciałam
otworzyć usta, żeby coś powiedzieć, cokolwiek, ale nic nie wyszło
- tylko drżący oddech. Nie mogłam przestać patrzeć na
Harry'ego.
-
Ty i twoje psy nie jesteście tu mile widziani. - Harry stwierdził
chłodno. - Co sprawiło, że nawet pomyślałeś o postawieniu stopy
tutaj?
Przyglądałam
się wzmiance z szeroko otwartymi oczami, połowy nie rozumiejąc.
Harry
kontynuował: - I co ty sobie do kurwy myślałeś, kiedy zabrałeś moją
dziewczynę?
Przełknęłam
ślinę. Byłam jego dziewczyną?
Słyszałam
cichy śmiech człowieka za mną. - No cóż, musiałem coś zyrobić,
aby zwrócić twoją uwagę.
-
Na marnuję swojego czasu na takie brudy, jak ty. - Harry odparł z
obrzydzeniem. - Myślisz, że możesz wyprzedzić mnie i moich
chłopców? Weź broń i będziemy walczyć, tylko ty i ja. Zobaczymy
kto naprawdę zasługuje na to miasto.
Mężczyźnie
już nie było do śmiechu. - Nie przyszedłem tu walczyć.
Harry
zaśmiał się, krzyżując ramiona na piersi. - Wiedziałem. Uznałem
cię za tchórza, kiedy cię zobaczyłem.
Skuliłam
się, krzywiąc się, kiedy czułam zimny metal sięgający w głąb
mojego policzka.
-
Uważaj na język chłopcze. Wydaje mi się, że zapomniałeś,
czyje życie jest teraz pod moją kontrolą.
Oczy
Harry'ego błysnęły w gniewie, gdy człowiek nazwał go chłopcem,
ale widziałam, jak jego szczęka zacisnęła się, kiedy zobaczył
mój dyskomfort. Wiedziałam, że naprawdę próbuje utrzymać swój
język na wodzy, a ja byłam mu za to naprawdę
wdzięczna.
Rzeczywiście próbował utrzymać mnie przy życiu.
- Jestem tutaj, aby dostarczyć ci wiadomość od Vladimira. - Mężczyzna mówił, brzmiąc nieco poważniej, niż wcześniej.
Harry wpatrywał się w niego, czekając na wiadomość.
- Chce to miasto. - Powiedział. - I on je zdobędzie.
Harry uniósł brwi, wyraźnie był pod wrażeniem. - To prawda?
- No, tak-
- Chcę, żebyś dostarczył mu wiadomość. - Harry powiedział. - Oczywiście, jeśli wciąż jeszcze będziesz żywy. Powiedz mu, że to miasto należy do mnie.
- Nie możesz mnie skrzywdzić. - Czułam, że mój żołądek obrócił się do góry nogami, gdy lewa ręka mężczyzny przejechała po mojej szyi, a następnie upadła na piersi w sugestywny sposób. Czułam, że moje policzki się nagrzewają, upokorzenie natychmiast mnie trafiło. Poczułam jego usta przy moim uchu, kiedy zaczął mówić. - Jestem pewien, że tu też jesteś piękna, nie mam racji?
Złość płynęła przeze mnie, kiedy pieścił moją pierś, jakby była jakąś zabawką. Zacisnęłam zęby, zmuszając się do milczenia, kiedy dotknął mnie bez mojej zgody.
- Zabierz od niej ręce. - Harry warknął, robiąc do nas krok. Mężczyzna zareagował błyskawicznie i chwycił mnie za włosy, przenosząc moją głowę do tyłu, aby teraz skierować broń do mojej szyi. Łzy w moich oczach paliły przez ból w mojej głowie.
- Uważaj na kroki. - Mężczyzna syknął. - Nie boję się nikogo zastrzelić.
Powoli budował się we mnie ponowny gniew. Mój gniew przyćmił mój strach, drżąc w gniewie przypominałam sobie jego dotyk.
Wbiłam łokieć w pierś mężczyzny, a on stracił grunt pod nogami, jego ręka wyślizgnęła się tylko na chwilę. Odwróciłam się do mężczyzny uderzając go tak mocno, jak tylko potrafiłam.
Nigdy nie uderzyłam nikogo wcześniej, więc kiedy uderzyłam mężczyznę, ból zapłonął w mojej kostce. Jednak ból wydawał się prawi nie istnieć, kiedy zobaczyłam, że facet się potyka. Satysfakcja napełniła mnie, kiedy krew trysła z jego nosa, a on upuścił broń.
Harry natychmiast zareagował i stanął naprzeciwko mnie, chwytając mężczyznę za kołnierz.Wysyczał mu w twarz: - Wstań i walcz, jesteś tchórzem. - Popchnął go z powrotem, ustawiając ręce do walki.
Zostałam szarpnięta przez kogoś, widząc, że to Louis, który obserwował Harry'ego z uroczystym wzrokiem. Dziewczyna Louisa stała po jego drugiej stronie trzymając ręce na ustach z szeroko otwartymi oczami. Następne co zauważyłam, to podniesione ręce Rosjanina i jego twarz skrzywioną w brzydki grymas.
- Jesteś tylko chłopcem. - Rosjanin warknął. - Dlaczego takich rzeczy nie możesz zostawić prawdziwym mężczyzną. Wiem, kim jesteś. Jesteś jego synem.
Ponieważ Harry był odwrócony tyłem, nie widziałam jego twarzy. Ale widziałam jak jednym, szybkim ruchem podniósł rękę i wycelował ciężki cios w twarz Rosjanina. Mężczyzna odzyskał równowagę, uderzając w ramie Harry'ego. Harry nawet nie drgnął od ciosu, tylko wycelował dwa potężne ciosy w twarz mężczyzny. Usłyszałam obrzydliwe pęknięcie kiedy upadł z powrotem na ziemię, a krew zaczęła tryskać z nosa, plamiąc jego biały płaszcz.
Harry nic nie powiedział, kiedy nadal bił mężczyznę obiema rękami. Nie powstrzymywał się. Jego ręce poruszały się szybko i precyzyjnie, miałam wrażenie, że nie był już pod żadną kontrolą. Rozejrzałam się, aby zobaczyć chłopców oglądających wszystko z poważnym wyrazem. Wcale nie przeszkadzał im fakt, że ich lider właśnie stracił chłodny spokój.
Widok był przerażający. Krew na podłodze i mężczyzna wyglądający jak trup. Nie mam pojęcia, jakim cudem on jeszcze stał. Wkrótce Harry wycelował ostateczny cios, gdy człowiek w końcu upadł do własnej kałuży krwi.
Harry kopał go, jakby był tylko psem. Cofnęłam się od widoku i odwróciłam, chodź Louis trzymał mnie za ramię, jakby chciał powiedzieć, żebym nawet nie myślała o ucieczce.
- Stop. - Zakrztusiłam się, słysząc nieprzyjemne odgłosy. Czułam zapach krwi. Poczułam się słabo, wydarzeń jak na jeden dzień było za dużo. Byłam tylko zakładnikiem, a teraz jestem świadkiem na śmierć bitego człowieka.
Oderwałam się od Louisa i próbowałam uciec od sceny. Jednak nie za daleko. Louis chwycił mnie w pasie i doprowadził do tego samego miejsca. Teraz Harry stał nad człowiekiem, oczywiście ciągle go bijąc.
Moje oczy nie chętnie spojrzały na scenę. Twarz mężczyzny była cała we krwi. Nie mogłam nawet zobaczyć struktury jego twarzy. Jego kości policzkowe wyglądały na opuchnięte, więc wydawało się, że jego oczy są zamknięte. Można było zauważyć małe kawałki zębów leżące w kałuży.
- Daj mi broń. - Harry powiedział wyciągając dłoń. Zayn podniósł pistolet i podał go Harry'emu, który natychmiast uniósł broń i wycelował w człowieka.
- Claire. - Powiedział. - Odwróć wzrok.
Odwróciłam wzrok, kiedy on pociągnął za spust i głośny strzał echem rozniósł się wokół nas. Szybko zakryłam moje uszy, moje ciało drżało, gdy zdałam sobie sprawę, że mężczyzna właśnie zmarł.
Do tej pory cały klub był pusty, z wyjątkiem nas, a muzyka w końcu przestała grać. Słyszałam mój przyspieszony oddech i cofnęłam się, gdy zauważyłam ruch Harry'ego. Odwrócił się, a jego gesty nie okazały żadnych emocji. Otarł się obok mnie i powiedział do Nialla: - Pociesz ją.
Harry odszedł wyjmując swój telefon. Niall chwycił moje przedramię kierując się na zaplecze. Wciąż byłam świeżo oniemiała z tego czego przed chwilą byłam świadkiem. Niall zapytał mnie: - Jesteś ranna?
- Nie. - Powiedziałam cicho. - Ale mam blizny do końca życia.
- Cóż, Harry jest wkurzony. - Niall odpowiedział. Dopiero teraz zauważyłam jego irlandzki akcent. - On jest zły bo-
- Wiem, że jest zły. - Przerwałam mu histerycznie, popychając blondyna. Usiadłam powoli na podłodze.
- Nie uważasz, że powinnam to zobaczyć? On tylko zabił człowieka własnymi rękami.
- On przekroczył Harry'ego. - Powiedział rzeczowo, chodź jego głos był wciąż miękki. - Po pierwsze przyszedł tu. Potem cię dotknął i groził Harry'emu.
- On po prostu go zabił. - Mruknęłam.
- Próbował zabić. - Niall uzasadnił kucając przy mnie. - Muszę powiedzieć, ładnie go załatwiłaś. Nigdy nie widziałem dziewczyny, która tak walczyła.
- Nigdy wcześniej nikogo nie uderzyłam. - Powiedziałam, patrząc na moje kostki. Mogłam teraz zdecydowanie poczuć ból. Czułam jak moja ręka pulsuje.
Niall wziął rękę i obejrzał ją. - Będzie dobrze. Ale teraz, Harry potrzebuje kilku minut aby się uspokoić.
- Nie chcę być w jego pobliżu. - Szepnęłam. - Nie po tym, kiedy zobaczyłam go takiego.
Pamiętam moją małą 'karę' z wcześniej, i teraz zrozumiałam, że to było nic w porównaniu do tego, co właśnie zobaczyłam.
- Harry cię nie uderzy. - Zapewnił, co przykuło moją uwagę. Powiedział: "Harry cię nie uderzy" zamiast powiedzieć coś w stylu "Harry cię nigdy nie uderzy"
Przypomniałam sobie, kiedy Harry mnie spoliczkował. Cholera. On naprawdę robił bałagan.
- Muszę odejść. - Mruknęłam wstając. Nie traciłam czasu by wyjść z zaplecza, chodź słyszałam za mną Nialla.
- Nie. - Niall zaprotestował, próbując chwycić mnie za ramię. Wyrwałam się od niego z dala, strzelając mu spojrzenie przez ramię.
- Harry ci na to nie pozwoli.
- Harry to, Harry tamto. - Odwróciłam się, stojąc nagle przed chłopakiem. - Wasze oczy muszą być skierowane tylko na Harry'ego? - Splunęłam. - On wyciera wam wasze tyłki czy coś?
Mina Nialla była bezcenna. Patrzył na mnie tak, jakby się zastanawiał, czy naprawdę to powiedziałam.
Tak powiedziałam. Szłam dalej, aż doszłam do miejsca, gdzie leżał Rosjanin. Reszta chłopców siedziała znowu na kanapie, i wyglądało na co, że prowadzili biznesową rozmowę. Wzięłam ciche, ostrożne kroki, kiedy próbowałam przejść niezauważona obok nich, ale skuliłam się, gdy Niall przebiegł przez korytarz.
- Harry. - Niall powiedział, przykuwając uwagę wszystkich. - ona jest poza kontrolą, stary.
- To szaleństwo. - Ogłosiłam moim drżącym głosem. Ale skończyłam. Nie mam zamiaru już dużej w tym siedzieć. - Przed chwilą miałam pistolet przyłożony do głowy. Nie ma mowy, że zostanę tu dłużej, aby towarzyszyć takim ludziom jak wy. - Ruszyłam w stronę schodów, ale usłyszałam jak Harry zaczyna mówić.
- Claire. Nie waż się odejść. - Miał niesamowicie spokojny ton, ale wiedziałam jak niebezpieczny był, gdy tak mówił.
Szłam dalej, aż zapytał: - Musimy powtarzać od początku?
Zatrzymałam się i stałam jak wryta. Obraz mojego zdemolowanego mieszkania błysną mi w pamięci. Ból od tego, co jego palce zrobiły wcześniej był świeżo w mojej pamięci. Westchnęłam, kiedy widziałam Harry'ego przychodzącego do mojego mieszkania, by później ponownie mnie ukarać.
- Chodź. - Harry powiedział.
Powoli się odwróciłam, i ruszyłam w jego stronę. Moja głowa była spuszczona w dół ze wstydu. Inni wiedzą, o co mu chodziło?
Kiedy byłam przed Harrym, byłam zszokowana, kiedy mnie chwycił i pocałował głęboko. Widziałam, że wszyscy na nas patrzyli, przyglądając się tej scence. Ale Harry'ego to nie obchodziło. Pocałował mnie intensywnie, zanurzając ręce na moich biodrach.
Kiedy wreszcie się odsunął cicho dyszałam. Nadal miał ręce wokół mojej talii, uśmiechając się. - Dobra Dziewczynka.
Nienawidziłam, kiedy tak do mnie mówił, jakbym była jakimś psem czy coś. Ale przez to zauważyłam, że miał głębokie, zielone oczy. Były czystego, ciemnego koloru. Zawsze widziałam ludzi z zielonymi oczami, którzy wyglądali, jakby mieli je gdzieniegdzie brązowe. Ale jego były zielone.
Były fascynujące.
- Masz zielone oczy. - Mruknęłam bez zastanowienia, a moje policzki zaczerwieniły się, kiedy uświadomiłam sobie co powiedziałam. Nie miałam na myśli, żeby to powiedzieć.
- Claire, nie pozwolę nikomu cię skrzywdzić. - Powiedział pod nosem, więc nie każdy mógł to usłyszeć. Byłam zaskoczona kiedy miękko dotknął mojego policzka, ale wiedziałam, że tylko się ze mną bawi. - Jeśli ktoś cię dotknie, pobiję go na śmierć, tak jak tego człowieka.
Dziwne. Miał taki prawdziwy wyraz twarzy. To było coś innego niż gniew czy zadowolenie z siebie.
- Wezmę Eleanor do domu. - Louis powiedział do Harry'ego. - Nie powinieneś też zabrać Claire?
Harry w końcu przerwał nasz kontakt wzrokowy i siknął głową z powagą. - Tak, chodź, zabiorę cię do domu, Claire.
Rzeczywiście próbował utrzymać mnie przy życiu.
- Jestem tutaj, aby dostarczyć ci wiadomość od Vladimira. - Mężczyzna mówił, brzmiąc nieco poważniej, niż wcześniej.
Harry wpatrywał się w niego, czekając na wiadomość.
- Chce to miasto. - Powiedział. - I on je zdobędzie.
Harry uniósł brwi, wyraźnie był pod wrażeniem. - To prawda?
- No, tak-
- Chcę, żebyś dostarczył mu wiadomość. - Harry powiedział. - Oczywiście, jeśli wciąż jeszcze będziesz żywy. Powiedz mu, że to miasto należy do mnie.
- Nie możesz mnie skrzywdzić. - Czułam, że mój żołądek obrócił się do góry nogami, gdy lewa ręka mężczyzny przejechała po mojej szyi, a następnie upadła na piersi w sugestywny sposób. Czułam, że moje policzki się nagrzewają, upokorzenie natychmiast mnie trafiło. Poczułam jego usta przy moim uchu, kiedy zaczął mówić. - Jestem pewien, że tu też jesteś piękna, nie mam racji?
Złość płynęła przeze mnie, kiedy pieścił moją pierś, jakby była jakąś zabawką. Zacisnęłam zęby, zmuszając się do milczenia, kiedy dotknął mnie bez mojej zgody.
- Zabierz od niej ręce. - Harry warknął, robiąc do nas krok. Mężczyzna zareagował błyskawicznie i chwycił mnie za włosy, przenosząc moją głowę do tyłu, aby teraz skierować broń do mojej szyi. Łzy w moich oczach paliły przez ból w mojej głowie.
- Uważaj na kroki. - Mężczyzna syknął. - Nie boję się nikogo zastrzelić.
Powoli budował się we mnie ponowny gniew. Mój gniew przyćmił mój strach, drżąc w gniewie przypominałam sobie jego dotyk.
Wbiłam łokieć w pierś mężczyzny, a on stracił grunt pod nogami, jego ręka wyślizgnęła się tylko na chwilę. Odwróciłam się do mężczyzny uderzając go tak mocno, jak tylko potrafiłam.
Nigdy nie uderzyłam nikogo wcześniej, więc kiedy uderzyłam mężczyznę, ból zapłonął w mojej kostce. Jednak ból wydawał się prawi nie istnieć, kiedy zobaczyłam, że facet się potyka. Satysfakcja napełniła mnie, kiedy krew trysła z jego nosa, a on upuścił broń.
Harry natychmiast zareagował i stanął naprzeciwko mnie, chwytając mężczyznę za kołnierz.Wysyczał mu w twarz: - Wstań i walcz, jesteś tchórzem. - Popchnął go z powrotem, ustawiając ręce do walki.
Zostałam szarpnięta przez kogoś, widząc, że to Louis, który obserwował Harry'ego z uroczystym wzrokiem. Dziewczyna Louisa stała po jego drugiej stronie trzymając ręce na ustach z szeroko otwartymi oczami. Następne co zauważyłam, to podniesione ręce Rosjanina i jego twarz skrzywioną w brzydki grymas.
- Jesteś tylko chłopcem. - Rosjanin warknął. - Dlaczego takich rzeczy nie możesz zostawić prawdziwym mężczyzną. Wiem, kim jesteś. Jesteś jego synem.
Ponieważ Harry był odwrócony tyłem, nie widziałam jego twarzy. Ale widziałam jak jednym, szybkim ruchem podniósł rękę i wycelował ciężki cios w twarz Rosjanina. Mężczyzna odzyskał równowagę, uderzając w ramie Harry'ego. Harry nawet nie drgnął od ciosu, tylko wycelował dwa potężne ciosy w twarz mężczyzny. Usłyszałam obrzydliwe pęknięcie kiedy upadł z powrotem na ziemię, a krew zaczęła tryskać z nosa, plamiąc jego biały płaszcz.
Harry nic nie powiedział, kiedy nadal bił mężczyznę obiema rękami. Nie powstrzymywał się. Jego ręce poruszały się szybko i precyzyjnie, miałam wrażenie, że nie był już pod żadną kontrolą. Rozejrzałam się, aby zobaczyć chłopców oglądających wszystko z poważnym wyrazem. Wcale nie przeszkadzał im fakt, że ich lider właśnie stracił chłodny spokój.
Widok był przerażający. Krew na podłodze i mężczyzna wyglądający jak trup. Nie mam pojęcia, jakim cudem on jeszcze stał. Wkrótce Harry wycelował ostateczny cios, gdy człowiek w końcu upadł do własnej kałuży krwi.
Harry kopał go, jakby był tylko psem. Cofnęłam się od widoku i odwróciłam, chodź Louis trzymał mnie za ramię, jakby chciał powiedzieć, żebym nawet nie myślała o ucieczce.
- Stop. - Zakrztusiłam się, słysząc nieprzyjemne odgłosy. Czułam zapach krwi. Poczułam się słabo, wydarzeń jak na jeden dzień było za dużo. Byłam tylko zakładnikiem, a teraz jestem świadkiem na śmierć bitego człowieka.
Oderwałam się od Louisa i próbowałam uciec od sceny. Jednak nie za daleko. Louis chwycił mnie w pasie i doprowadził do tego samego miejsca. Teraz Harry stał nad człowiekiem, oczywiście ciągle go bijąc.
Moje oczy nie chętnie spojrzały na scenę. Twarz mężczyzny była cała we krwi. Nie mogłam nawet zobaczyć struktury jego twarzy. Jego kości policzkowe wyglądały na opuchnięte, więc wydawało się, że jego oczy są zamknięte. Można było zauważyć małe kawałki zębów leżące w kałuży.
- Daj mi broń. - Harry powiedział wyciągając dłoń. Zayn podniósł pistolet i podał go Harry'emu, który natychmiast uniósł broń i wycelował w człowieka.
- Claire. - Powiedział. - Odwróć wzrok.
Odwróciłam wzrok, kiedy on pociągnął za spust i głośny strzał echem rozniósł się wokół nas. Szybko zakryłam moje uszy, moje ciało drżało, gdy zdałam sobie sprawę, że mężczyzna właśnie zmarł.
Do tej pory cały klub był pusty, z wyjątkiem nas, a muzyka w końcu przestała grać. Słyszałam mój przyspieszony oddech i cofnęłam się, gdy zauważyłam ruch Harry'ego. Odwrócił się, a jego gesty nie okazały żadnych emocji. Otarł się obok mnie i powiedział do Nialla: - Pociesz ją.
Harry odszedł wyjmując swój telefon. Niall chwycił moje przedramię kierując się na zaplecze. Wciąż byłam świeżo oniemiała z tego czego przed chwilą byłam świadkiem. Niall zapytał mnie: - Jesteś ranna?
- Nie. - Powiedziałam cicho. - Ale mam blizny do końca życia.
- Cóż, Harry jest wkurzony. - Niall odpowiedział. Dopiero teraz zauważyłam jego irlandzki akcent. - On jest zły bo-
- Wiem, że jest zły. - Przerwałam mu histerycznie, popychając blondyna. Usiadłam powoli na podłodze.
- Nie uważasz, że powinnam to zobaczyć? On tylko zabił człowieka własnymi rękami.
- On przekroczył Harry'ego. - Powiedział rzeczowo, chodź jego głos był wciąż miękki. - Po pierwsze przyszedł tu. Potem cię dotknął i groził Harry'emu.
- On po prostu go zabił. - Mruknęłam.
- Próbował zabić. - Niall uzasadnił kucając przy mnie. - Muszę powiedzieć, ładnie go załatwiłaś. Nigdy nie widziałem dziewczyny, która tak walczyła.
- Nigdy wcześniej nikogo nie uderzyłam. - Powiedziałam, patrząc na moje kostki. Mogłam teraz zdecydowanie poczuć ból. Czułam jak moja ręka pulsuje.
Niall wziął rękę i obejrzał ją. - Będzie dobrze. Ale teraz, Harry potrzebuje kilku minut aby się uspokoić.
- Nie chcę być w jego pobliżu. - Szepnęłam. - Nie po tym, kiedy zobaczyłam go takiego.
Pamiętam moją małą 'karę' z wcześniej, i teraz zrozumiałam, że to było nic w porównaniu do tego, co właśnie zobaczyłam.
- Harry cię nie uderzy. - Zapewnił, co przykuło moją uwagę. Powiedział: "Harry cię nie uderzy" zamiast powiedzieć coś w stylu "Harry cię nigdy nie uderzy"
Przypomniałam sobie, kiedy Harry mnie spoliczkował. Cholera. On naprawdę robił bałagan.
- Muszę odejść. - Mruknęłam wstając. Nie traciłam czasu by wyjść z zaplecza, chodź słyszałam za mną Nialla.
- Nie. - Niall zaprotestował, próbując chwycić mnie za ramię. Wyrwałam się od niego z dala, strzelając mu spojrzenie przez ramię.
- Harry ci na to nie pozwoli.
- Harry to, Harry tamto. - Odwróciłam się, stojąc nagle przed chłopakiem. - Wasze oczy muszą być skierowane tylko na Harry'ego? - Splunęłam. - On wyciera wam wasze tyłki czy coś?
Mina Nialla była bezcenna. Patrzył na mnie tak, jakby się zastanawiał, czy naprawdę to powiedziałam.
Tak powiedziałam. Szłam dalej, aż doszłam do miejsca, gdzie leżał Rosjanin. Reszta chłopców siedziała znowu na kanapie, i wyglądało na co, że prowadzili biznesową rozmowę. Wzięłam ciche, ostrożne kroki, kiedy próbowałam przejść niezauważona obok nich, ale skuliłam się, gdy Niall przebiegł przez korytarz.
- Harry. - Niall powiedział, przykuwając uwagę wszystkich. - ona jest poza kontrolą, stary.
- To szaleństwo. - Ogłosiłam moim drżącym głosem. Ale skończyłam. Nie mam zamiaru już dużej w tym siedzieć. - Przed chwilą miałam pistolet przyłożony do głowy. Nie ma mowy, że zostanę tu dłużej, aby towarzyszyć takim ludziom jak wy. - Ruszyłam w stronę schodów, ale usłyszałam jak Harry zaczyna mówić.
- Claire. Nie waż się odejść. - Miał niesamowicie spokojny ton, ale wiedziałam jak niebezpieczny był, gdy tak mówił.
Szłam dalej, aż zapytał: - Musimy powtarzać od początku?
Zatrzymałam się i stałam jak wryta. Obraz mojego zdemolowanego mieszkania błysną mi w pamięci. Ból od tego, co jego palce zrobiły wcześniej był świeżo w mojej pamięci. Westchnęłam, kiedy widziałam Harry'ego przychodzącego do mojego mieszkania, by później ponownie mnie ukarać.
- Chodź. - Harry powiedział.
Powoli się odwróciłam, i ruszyłam w jego stronę. Moja głowa była spuszczona w dół ze wstydu. Inni wiedzą, o co mu chodziło?
Kiedy byłam przed Harrym, byłam zszokowana, kiedy mnie chwycił i pocałował głęboko. Widziałam, że wszyscy na nas patrzyli, przyglądając się tej scence. Ale Harry'ego to nie obchodziło. Pocałował mnie intensywnie, zanurzając ręce na moich biodrach.
Kiedy wreszcie się odsunął cicho dyszałam. Nadal miał ręce wokół mojej talii, uśmiechając się. - Dobra Dziewczynka.
Nienawidziłam, kiedy tak do mnie mówił, jakbym była jakimś psem czy coś. Ale przez to zauważyłam, że miał głębokie, zielone oczy. Były czystego, ciemnego koloru. Zawsze widziałam ludzi z zielonymi oczami, którzy wyglądali, jakby mieli je gdzieniegdzie brązowe. Ale jego były zielone.
Były fascynujące.
- Masz zielone oczy. - Mruknęłam bez zastanowienia, a moje policzki zaczerwieniły się, kiedy uświadomiłam sobie co powiedziałam. Nie miałam na myśli, żeby to powiedzieć.
- Claire, nie pozwolę nikomu cię skrzywdzić. - Powiedział pod nosem, więc nie każdy mógł to usłyszeć. Byłam zaskoczona kiedy miękko dotknął mojego policzka, ale wiedziałam, że tylko się ze mną bawi. - Jeśli ktoś cię dotknie, pobiję go na śmierć, tak jak tego człowieka.
Dziwne. Miał taki prawdziwy wyraz twarzy. To było coś innego niż gniew czy zadowolenie z siebie.
- Wezmę Eleanor do domu. - Louis powiedział do Harry'ego. - Nie powinieneś też zabrać Claire?
Harry w końcu przerwał nasz kontakt wzrokowy i siknął głową z powagą. - Tak, chodź, zabiorę cię do domu, Claire.
Kiedy
wróciłam do domu, ku mojemu zdziwieniu Harry nie marudził. Puścił
mnie i zostawił bez słowa.
Zaraz
po powrocie usiadłam przy laptopie, szukając biletów lotniczych do
USA. Nie obchodziło mnie, gdzie te samoloty miały lądować, jak
daleko od domu to było. Musiałam się wydostać z tego miejsca jak
najszybciej.
To
było oczywiste, że im więcej czasu spędzałam z Harrym, tym
więcej kłopotów sprowadzałam na siebie. Mogłam dzisiaj umrzeć.
Nigdy nie miałam prawdziwego pistoletu przystawionego do głowy,
dopiero kiedy spotkałam Harry'ego.
Mój
telefon zaczął dzwonić, kiedy zobaczyłam, że to Kim. Nie
odpowiedziałam, tylko dlatego, że chciałam kupić bilet jak najszybciej.
W torebce znalazłam moją kartę kredytową. Moje ręce drżały,
kiedy starałam się znaleźć bilet.
Były
bilety udające się do Denver, Detroit czy Nowego Jorku. Wybrałam
bilet do Nowego Jorku, ponieważ były tańsze. Kiedy je kupiłam,
westchnęłam z ulgą i zrelaksowałam się w fotelu. Mój lot był
jutro rano o 9, więc musiałam obudzić się o szóstej i być na
lotnisku o siódmej. Zawsze wolałam być na lotnisku wcześniej, w
razie jakichkolwiek problemów.
Oddzwoniłam
do Kim z powrotem, a ona odebrała natychmiast. - Gdzie do cholery
byłaś? Nie odpowiedziałaś na żaden z moich telefonów!
-
Wiem, wiem. - Powiedziałam z uciszonym głosem. - Ale nie wiesz co
się stało. Wracam jutro do USA.
-
Co się stało? Dlaczego mówisz tak cicho? - Kim brzmiała
zaniepokojenie. - Claire, powiedz mi co się do cholery dzieje, jak
mogę pomóc-
-
To długa historia. - Przerwałam jej. - Ale muszę wyjechać jak
najszybciej. Rzeczy tutaj są pokręcone, Kim. Nawet nie masz
pojęcia.
-
Pokręcone? O czym ty mówisz? Wiem, że nie jest to co USA, ale
każdy kraj jest inny, Claire.
-
Nie chodzi mi o kraj. Chodzi mi o ludzi. Słuchaj, nie rozumiesz, co
mam na myśli. Dzisiaj byłam zakładnikiem, widziałam jak człowiek
został pobity na śmierć.
Kim
milczała. Potem powiedziała: - Poważnie?
-
Jestem śmiertelnie poważna. Opowiem ci resztę, kiedy się stąd
wydostanę. - Powiedziałam jej, kontrolując czas. Była już
dwudziesta pierwsza. - Teraz muszę się wyspać, dobrze? Zadzwonię
do ciebie jutro przed dostaniem się do samolotu.
-
Okej. - Kim brzmiała nerwowo. - Uważaj, Claire.
Rozłączyłam
się, wyłączając wszystko na moim laptopie. Odłożyłam laptopa i
zaczęłam pakować wszystkie moje ubrania, dosłownie wrzucałam je
do walizki. Zostawiłam szczoteczkę i inne rzeczy do higieny.
Musiałam się stąd wydostać. Nie martwiłam się o pozostawienie
czegoś. Kiedy jutro wyląduję, zadzwonię do ludzi którzy wynajęli
mi mieszkanie, że wyjechałam.
Oni
muszą to zrozumieć.
Wiedziałam,
że ogromnie ryzykowałam. Jeśli Harry by się o tym dowiedział
...
Nie
chcę nawet o tym myśleć.
Kiedy
skończyłam pakowanie wszystkiego było w pół do dziesiątej.
Poszłam do mojego łóżka, ustawiając budzik i zasnęłam po kilku
minutach odtwarzania tego co dziś się wydarzyło.
Jutro
będę w domu.
Bezpieczna.
Kiedy
budzik mnie obudził, spodziewałam się Harry'ego stojącego w
mojego pokoju. Zamiast tego była ciemność. Pusta ciemność.
Włączyłam światło i natychmiast się ubrałam przygotowując
się.
Postanowiłam
na pokład wnieść trzy książki ze względu na długą podróż.
Kiedy skończyłam było w pół do siódmej. Wybiegłam na zewnątrz
i szłam chodnikiem. Musiałam znaleźć taksówkę.
Szybko
znalazłam jedną. Byłam w drodze na lotnisko. Moje serce biło
szybko w mojej piersi, kiedy moje oczy rozglądały się dookoła.
Dotarłam
na lotnisko rozglądając się. Nie było śladu kogokolwiek z gangu.
Było tu dużo ludzi którzy albo chcą wrócić do domu jak ja, albo
chcą wyjechać na urlop. Byłam w kolejce aby oddać mój bagaż do
samolotu, kiedy już wszystko zapłaciłam. Kiedy skończyłam,
przeszłam przez odprawę.
Moje
plecy były tyłem do ludzi którzy tam pracowali, a ja próbowałam
zdjąć buty. Odwróciłam się, kiedy zobaczyłam, że jeden z nich
zbliża się do mnie. Poczułam się nerwowo. Robię coś nie tak?
-
Proszę pani, musimy porozmawiać. - Powiedział poważnie, a moje
serce prawie wyskoczyło przez usta.
-
Co się stało? - Zapytałam cicho, idąc za wysokim człowiekiem.
Prowadził mnie przez tylne drzwi, oświetlonym korytarzem. Właśnie
miałam zapytać go o to ponownie, aż wepchnął mnie przez drzwi
zatrzaskując je za sobą.
Zdjął
czapkę. Miał blond włosy. - Nie jesteś dziewczyną Harry'ego? -
Zapytał, ku mojemu przerażeniu miał rosyjski akcent.
-
N-nie. - Kłamałam, cofając się do ściany.
-
Jesteś. Wiem, że jesteś. - Powiedział. - Słuchaj. Pracuję dla
Vladimira, i był cholernie zły, z powodu tego, co Harry wczoraj
zrobił.
-
Ten człowiek próbował mnie zabić. - Protestowałam, ale zamknęłam
usta, kiedy zbliżył się do mnie, znacznie wyższy, większe
ramiona.
-
Cóż. - Powiedział absolutnie bez emocji. - mam dostarczyć
wiadomość do Harry'ego, przez ciebie. Nie martw się, będziesz
żyła.
Moja twarz zbladła, gdy wyjął scyzoryk, trzymając go w górze, żebym mogła zobaczyć. Zrobiło mi się słabo, gdy szedł w moim kierunku, ostrość noża śniła w moich oczach.
- Nie. - Dyszałam. - Nie! Przestań! Co ty do cholery robisz? - Uniosłam ręce gotowa aby go uderzyć, chodź wiedziałam, że to będzie boleć moją rękę, ale muszę. - Czekaj, kto to jest Vladimir?
Mężczyzna zatrzymał się na chwilę. - To nasz lider.
- Tak, ale kto to jest?
Mężczyzna wyglądał na zirytowanego. - Nie mamy na to czasu.
Szybko rzuciłam się na człowieka, biorąc go z zaskoczenia. Byłam szczęśliwa, kiedy wyszłam na korytarz. Zaczęłam natychmiast biec w dół, modląc się, że biegnę właściwą drogą. Słyszałam człowieka biegnącego za mną, jego ciężkie kroki roznoszą się echem wokół nas. Krzyczał abym się zatrzymała. Rzuciłam się do otwarcia drzwi, uśmiechając się, gdy zobaczyłam, że to dobra droga.
Zaczęłam biec z powrotem do wejścia na lotnisko, nie chcąc się zatrzymać. Wybiegłam na zewnątrz przez podwójne drzwi, biegnąc chodnikiem. Kiedy nie miałam już więcej sił, usiadłam pod ścianą, łzy spływały mi po policzkach. Nawet nie zastanawiałam się do kogo zadzwonić. Myślałam, że nigdy nie wybiorę tego numeru. Odpowiedział po pierwszym sygnale. - Claire?
- Harry, potrzebuję twojej pomocy.
Moja twarz zbladła, gdy wyjął scyzoryk, trzymając go w górze, żebym mogła zobaczyć. Zrobiło mi się słabo, gdy szedł w moim kierunku, ostrość noża śniła w moich oczach.
- Nie. - Dyszałam. - Nie! Przestań! Co ty do cholery robisz? - Uniosłam ręce gotowa aby go uderzyć, chodź wiedziałam, że to będzie boleć moją rękę, ale muszę. - Czekaj, kto to jest Vladimir?
Mężczyzna zatrzymał się na chwilę. - To nasz lider.
- Tak, ale kto to jest?
Mężczyzna wyglądał na zirytowanego. - Nie mamy na to czasu.
Szybko rzuciłam się na człowieka, biorąc go z zaskoczenia. Byłam szczęśliwa, kiedy wyszłam na korytarz. Zaczęłam natychmiast biec w dół, modląc się, że biegnę właściwą drogą. Słyszałam człowieka biegnącego za mną, jego ciężkie kroki roznoszą się echem wokół nas. Krzyczał abym się zatrzymała. Rzuciłam się do otwarcia drzwi, uśmiechając się, gdy zobaczyłam, że to dobra droga.
Zaczęłam biec z powrotem do wejścia na lotnisko, nie chcąc się zatrzymać. Wybiegłam na zewnątrz przez podwójne drzwi, biegnąc chodnikiem. Kiedy nie miałam już więcej sił, usiadłam pod ścianą, łzy spływały mi po policzkach. Nawet nie zastanawiałam się do kogo zadzwonić. Myślałam, że nigdy nie wybiorę tego numeru. Odpowiedział po pierwszym sygnale. - Claire?
- Harry, potrzebuję twojej pomocy.
_________________________
Mimo, że było mało komentarzy i myślałam, że będzie ich więcej, wstawiam dzisiaj rozdział i mam nadzieję, że pod tym będzie więcej. Im więcej będzie komentarzy tym szybciej wstawię kolejny rozdział. Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał. Co sądzicie? Claire zadzwoniła do Harry'ego. Co powie gdy Harry zapyta się co robiła na lotnisku? Wkurzy się? Piszcie w komentarzach. xx
W ogóle to Wesołych Świąt!!
W ogóle to Wesołych Świąt!!
Nie wiem co napisac.. rozdzal jest po prostu genialny...Mysle ze Harry , gdy przyjedzie to sie wkurzy ale tez.. bedzie sie martwil ?? Nie wiem. Harry ma naprawde trudny charakter. Nie wiem co jeszcze napisac.Jestes cudowna xx Wesolych świąt x czekam na next <3
OdpowiedzUsuńWow *.* świetny rozdział. Nie sądziłam ze Claire zadzwoni do Harry'ego, myślę że on się wkurzy gdy dowie się o jej chęci ucieczki. Pozdrawiam i życzę wesołych świąt <3
OdpowiedzUsuńJa juz nie mogę ! Te opowiadanie z rozdziału na rozdział jest CORAZ LEPSZE !! Pochłania mnie całkowicie.
OdpowiedzUsuńKurcze, nie wierze, że Claire zadzwoniła do Harrego, jak właśnie od niego chciała uciec. Ale się dzieje :D
Świetne xx
@sluumberr
Omg,ale się dzieje,boże,harry ma ją uratowac bo jak to nie wiem co,ebfhr @SpoonSpoon69
OdpowiedzUsuńNapewno się wkurzy, ale wydaje mi się, że jej odpuści. Czekam na następny gdusk // @planetkaro
OdpowiedzUsuńOmg wystraszyłam się:( czekam na następny xx @sulinbitch
OdpowiedzUsuńTo jest serio świetne nie wiem czemu tak malo osób komentuje :/
OdpowiedzUsuń